Dzień balu.
Dzisiaj zero presji dla mnie. Zamierzam się zrelaksować i upewnić, że nikt nawet nie odważy się pokrzyżować mi planów.
Moja głowa wypełniona jest negatywnymi myślami, więc staram się je powstrzymać. Harry ma mnie na oku przez około tydzień aż do teraz, ale w ogóle nie próbuje powiedzieć czegokolwiek miłego. Chciałabym, żeby znalazł sobie coś lepszego do roboty.
Muszę zacząć szykować się na dzisiejszy wieczór. Mam trzy godziny.
Zaczynam od wzięcia prysznica i dokładnie myję włosy. Dodaję nawet brzoskwiniowego żelu do mojego kremowego żelu pod prysznic.
Po fantastycznym prysznicu z powodzeniem daję radę ogolić nogi bez zacięcia się. To zdecydowanie najważniejsze. Wydaję rozdrażnione westchnienie, kiedy przeszukuję na wskroś moją kosmetyczkę i znajduję coś, jak mi się wydawało, odpowiedniego na ten wspaniały dzisiejszy wieczór. Może jakiś podkład, cienie do powiek, tusz do rzęs, róż do policzków i błyszczyk.
Jestem typem osoby, która nie ma takiego doświadczenia w robieniu makijażu, jak dziewczyny, które robią tutoriale na YouTube. Oglądałam też tutoriale z fryzurami, więc może zrobię jakieś postępy.
Myślę, że wyglądam dobrze. Moje orzechowo-brązowe włosy są upięte z kilkoma luźno zwisającymi gdzieniegdzie lokami. Sukienka lekko mnie gryzie, ale muszę to znieść. Jest kwadrans po ósmej. To odpowiedni czas, aby być gotową na przyjazd Clyde'a.
- Oh, Harley! Wyglądasz pięknie! - moi rodzice tryskają zakłopotaniem, chociaż to raczej ja powinnam czuć się zakłopotana. Stoję niezręcznie w salonie, wahając się, gdzie mogę usiąść.
Harry rozmawia przez telefon, kiedy siada na osobnym krześle z opuszczoną głową. Ma na sobie brązowe buty, rurki i ciemno-czerwoną koszulę w kratę. Włosy ma zaczesane do tyłu przez jego silną rękę, a twarz jest całkowicie pozbawiona wyrazu.
Czuję się nie na miejscu.
- Dlaczego ty i Harry nie zrobicie sobie razem zdjęcia? No dalej, wezmę aparat! - mama strasznie tryska entuzjazmem, a ja staram się po prostu uśmiechać na to wszystko.
W końcu podnosi głowę, wywraca oczami, odkłada telefon i staje na swoich skórzanych butach. Zmęczonym krokiem i ukrytym niezadowoleniem podchodzi do mnie, ale nie poświęca nawet sekundy, aby na mnie spojrzeć.
Kładzie dłoń na moim krzyżu (niższej części pleców :)), na co na chwilę tracę oddech, czując, jak moje serce zaczyna brutalnie walić. Zerkam na niego i on robi to samo, lecz w momencie, kiedy moja mama robi zdjęcie, sprawia, że oboje przerażeni odwracamy wzrok na oślepiający błysk flesza.
- Dobrze, twój ojciec i ja musimy iść do pracy. Przykro nam, że nie możemy zostać i zobaczyć twojego partnera. Kochamy cię. - puszczają mi buziaka w powietrzu, a potem wychodzą, zostawiając Harry'ego i mnie samych sobie. A niech to.
Nastąpiła straszna cisza, stojąc tak sama. Harry od razu wrócił do rozmowy przez telefon, a ja pozostałam cicho. Siadam, kaszląc lekko do siebie, a potem biorę głęboki wdech i prostuję się.
- On się nie pojawi.
- Kłamiesz-
- Jest mi za ciebie wstyd. Myśl o tobie, tak podnieconej i... cokolwiek tam jeszcze, kurwa, czujesz, kiedy jesteś szczęśliwa... sprawia, że mam ochotę wlać sobie kwasu do oczu. On tu nie przyj-
- Zamknij się. - praktycznie klnę. - Proszę, po prostu się zamknij.
- Nawet nie wiem, dlaczego nie to obchodzi, - obraża się. - Jesteś taka głupia.
Przygryzam wargę i próbuję powstrzymać cokolwiek poczułam przez jego bolesne słowa. Jest... taki złośliwy.
- Dlaczego nie idziesz na bal?
- Mam lepsze rzeczy do roboty z moim czasem. - szepcze.
- Albo dlatego, że nie możesz znaleźć nikogo w szkole, kto byłoby dla ciebie na tyle dobry, aby go zabrać? - warczę, ciężko wydychając powietrze i czekam z niecierpliwością na jego odpowiedź.
- Nie podoba mi się wasz akcent. - mamrocze.
- Co? - marszczę brwi. - Cóż, twój też mi się nie podoba.
- Ale ty nie możesz nie lubić mojego akcentu. Nie wymawiasz 'h', a to wkurzające. Sposób, w jaki mówisz "nie" jest potworny i kiedy mówisz 'r', to przypuszczam, że powinno być 'j', ale nie wymawiasz 'j' na końcu właściwie żadnego zdania. - krzyżuje ręce ze złości i kręci głową, surowo wydymając wargi.
- Zamknij się.
- Zamknisie. - przedrzeźnia mnie.
- Przestań.
- Przesań.
- To nawet nie jest śmieszne. - fukam.
- To nawe nie jes śmieszne, na przykład. Tabardzo nie nawidz mojego dom, na przykład. - chichocze do samego siebie, przeglądając swój telefon, kiedy czuję, że sama smutnieję.
- Nie brzmię tak. - bronię się.
- Nie brzmie tach.
- Kiedy zostawisz mnie samą? - odwracam się natychmiast od niego i z niecierpliwością stukam obcasem o podłogę.
- Właściwie to teraz. - sprawdza godzinę na swoim telefonie i wstaje. - Wrócę za kilka godzin.
- Nie zamierzam być tutaj, kiedy wrócisz. - oświadczam szczerze.
Patrzy na mnie. Nie jest zły czy wściekły, to, co widzę, to smutek. - Będziesz, Harley.
I wraz z tymi słowami wychodzi, zostawiając mnie samą sobie, więc pozostaje mi tylko czekać i siedzieć nieruchomo przez następnych kilka minut. Nie mam numeru Clyde'a, więc nie mogę go zapytać, czy jest już w drodze. To dla mnie emocjonalnie wyczerpujące, jestem zbyt niecierpliwa.
Mija dziesięć minut, potem kolejne, i kolejne. Żadnego śladu po Clyde'dzie.
Jest całkiem spóźniony.
Nalewam sobie wody do szklanki dla zabicia czasu. Wypijam ją, podczas gapienia się na zegar wiszący na białej ścianie. Opieram się o marmurowy blat, dając sobie ponurą satysfakcję, kiedy zauważam, że jest już dziewiąta. Jest spóźniony godzinę.
Potem jedna godzina staje się dwoma.
Nie wiem, co boli bardziej.
Fakt, że Harry miał rację i jak drwił ze mnie na ten temat przez kilka tygodni. Bez troski czy zrozumienia wobec mnie. Albo jestem zraniona, ponieważ ta jedyna szansa na posiadanie przyjaciół i być może chłopaka okazała się być przez cały czas fikcją?
Jestem dla wszystkich obiektem kpin.
Bo w końcu, kto w ogóle chciałby się ze mną przyjaźnić?
Idę na górę po pocieszenie, i żeby położyć się w moim miękkim, podwójnym łóżku, gdzie chowam twarz w dodającą otuchy poduszkę i zaczynam żałośnie płakać. Podnoszę się, kiedy gardło zaczyna mnie boleć od płaczu, kaszląc nieznacznie, a potem powtarzam swoje poczynania. Po jakimś czasie siadam, moje nagie plecy pochylają się na zagłówek łóżka. Wzdycham na uczucie chłodu, ale jakoś podoba mi się to.
- Głupia. - szepczę i odchylam głowę do tyłu na oparcie, powodując ostry dźwięk uderzenia.
- Głupia. - powtarzam z większą złością tą samą czynność, ale z głośniejszym dźwiękiem, a potem uderzam głową o zagłówek po raz trzeci.
Czuję się bezwartościowa. Jakbym była kompletnie bezużyteczna od kiedy żyję. A jak już, to jestem pośmiewiskiem w mojej szkole. Kto naprawdę pomyślał kiedyś, że jestem dobrą osobą, a nie tylko niepopularną osobą? Dlaczego nienawidzę siebie tak cholernie bardzo?
Przesuwam ręce na tył moich ud i drapię drętwiejącą już z bólu skórę. Płakałaś kiedykolwiek tak bardzo, że twoje gardło zaczęło boleć? Albo kiedy twoja twarz nie mogła się ruszyć, ponieważ była tak wyczerpana mrużeniem oczu i marszczeniem brwi i wypłakiwaniem twojego serca?
Czuję wielką pustkę w środku.
Kiedy przestaję pławić się w użalaniu nad sobą, słyszę, jak drzwi główne szybko otwierają się i zamykają z hukiem. Ostrożnie otwieram szerzej oczy, kiedy siadam, wciąż w mojej sukience.
Kroki stają się coraz głośniejsze, ktoś przechadza się po półpiętrze. W końcu kroki cichną, a ja wstrzymuję oddech.
Moje drzwi otwierają się.
Odwracam wzrok i niezręcznie drapię bok szyi. Przenoszę lewą rękę na pościel na łóżku i przecieram ją wszerz, przed zarzuceniem na siebie.
- Wiedziałem, że nadal tu będziesz.
Wywracam do siebie oczami i wypuszczam nieprzyjemne westchnięcie. Chce mi się płakać, ale tylko zagryzam dolną wargę, aby się powstrzymać. - Ta.
- Posiadanie racji nie sprawia, że czuję się tak dobrze, jak myślałem. - mamrocze do siebie, gdy stoi w moich drzwiach. Jego włosy wydają się być w większym nieładzie, a skóra jest jakby spocona.
Chcę być sama, ale jednocześnie chcę, aby dotrzymał mi towarzystwa. - To całe 'mam cię gdzieś nie ważne czy cię lubię, czy nie'... jak ty to robisz?
Zamyka swoje szmaragdowe oczy i kręci głową, potem cicho robi krok w stronę mojego łóżka. - Cóż, kompletnie musi przestać ci zależeć. Nie możesz płakać. - klęka przy moim łóżku, odrzuca kilka poduszek na bok i siada. - Ta naiwność... Jej też musisz się pozbyć.
- Czuję się tak głupio. - przyznaję, łzy spływają mi po policzkach. - Naprawdę myślałam, że... nie wiem, naprawdę myślałam, że ktoś będzie chciał spędzić ze mną czas. To znaczy, czułam się chciana. Ale to był tylko żart.
- Clyde to kutas. - mówi. - Ale nie wydaje mi się, aby to był żart, Harley. On naprawdę czuł się z tym źle.
- Tylko dlatego, że jestem... jestem kimkolwiek jestem.
- I to jest... dziewczyna, która... zdobywa dobre stopnie, nie przeklina i nigdy nie wpada w kłopoty.
Cicho przytakuję przez schowaniem twarzy w dłonie, przez obezwładniające mnie emocje ponownie szlocham. - Rozumiem.
- Jednak myślę, że jest w tobie dużo więcej. - przygryza swoją dolną wargę.
Zastygam, moje usta robią się suche, kiedy odchylam się lekko do tyłu, aby niepewnie na niego spojrzeć. - Co?
- Spójrz na siebie. Co to jest? - wskazuje na moje włosy. - Dlaczego są tak spięte?
Jego koniuszki palców przechodzą do pracy i opuszczają moje włosy, loki opadają prosto na moją przemoczoną twarz. - Wyglądasz dużo lepiej w rozpuszczonych włosach.
Wydymam swoje różowe wargi i wzruszam ramionami zmieszana. - J-ja nie wiem, co powiedzieć-
- Nic nie mów. Chodź i stań naprzeciw łóżka.
- Że co?
- Wstań i stań naprzeciw mnie. - rozkazuje.
Lekko zdziwiona marszczę brwi, ale ostrożnie wstaję i przysuwam stopy do łóżka, tuż naprzeciw Harry'ego, który leży na materacu. - Co mam teraz zrobić?
- Nic, - uśmiecha się i oblizuje dolną wargę. - Twoje ciało mówi samo za siebie.
Panikuję, wiedząc dokładnie, dokąd to wszystko zmierza i nie mogę na to pozwolić. - Ciepło-zimno. Jeśli ciepło to... robisz krok w stronę drzwi. A jeśli zimno, wtedy możesz zrobić krok bliżej mnie.
Siada prosto z intrygującym spojrzeniem, mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. - Naprawdę nie chcesz, abym cię dotknął, prawda? Albo przynajmniej... nie chcesz tego, jak ci się wydaje, w TEN sposób.
Ignoruję jego arogancję i zaczynam grę. - Lubisz mnie onieśmielać, ponieważ lubisz mieć władzę. Wiem, że to lubisz.
Ostrożnie podnosi brwi z uśmieszkiem i robi krok w przód. Co? Jak to możliwe.
Zaczynam się martwić. - Troszczysz się o mnie, albo w siostrzany sposób, albo jakiś inny, to bez znaczenia, ale jednak troszczysz się o mnie.
Chichocze i robi kolejny krok do przodu. To boli.
Jeszcze dwa kroki.
Za blisko. - Tak naprawdę nie jesteś aseksualny.
Znowu się śmieje i robi krok w przód, jego wzrok nasila się drastycznie. I wtedy sobie to uświadamiam.
- Nie ważne, co powiem, ty zrobisz krok w moją stronę. To niesprawiedliwe-
Przerywa mi, kiedy natychmiast przysuwa się do mnie z surowym spojrzeniem, chwyta moje obie dłonie i podnosi je ponad moją głowę, napierając swoim ciałem na moje.
- Harley, zobacz, co mi zrobiłaś, - prawie jęczy i przybliża swoją twarz do mojej, czubek jego nosa ociera się o mój. Jestem sparaliżowana, kompletnie niezorientowana i nieświadoma jego intencji.
W tym samym czasie jestem zniesmaczona i podekscytowana.
Zatrzymuje się zaraz przed przyłożeniem swoich ust do moich. Odsuwa się, objawienie uświadomienia uderza w niego od wewnątrz, gdy koniuszkami palców sunie po moim policzku. - Muszę wziąć prysznic.
- Co?
I wychodzi. Po prostu wychodzi, ale dlaczego? Nie był nieczysty? Jego włosy były w lekkim nieładzie, a skóra jakby spocona, ale poważnie było aż tak źle?
Zdejmuję sukienkę i zakładam spodenki oraz koszulkę bez rękawów. Nigdzie się specjalnie nie wybieram. Jestem częściowo przebudzona i częściowo śnię na jawie. To co, się wydarzyło było... nie z tego świata. To nigdy nie wydarzyłoby się w prawdziwym życiu, tylko w książkach albo coś.
Schodzę na dół i pilnuję swojego nosa podczas oglądania telewizji, żeby jakoś zdekoncentrować myśli. Jakiekolwiek były intencje Harry'ego, nie wydawały się być dla mnie zbyt oczywiste. W jednej chwili chciał mnie dotknąć, a potem jakby pstryk, i idzie sobie wziąć prysznic?
O wilku mowa, schodzi na dół.
Jego włosy są trochę wilgotne. Jest ubrany w czarną koszulkę i dresy, kiedy intensywnie się we mnie wpatruje.
Maszeruje w moją stronę, jego oczy są pełne uczciwości, co sprawia, że wygląda, jakby podejście do mnie było dla niego jakąś misją. Już się trochę boję, ale jestem zaintrygowana jego postępowaniem. Niespodziewanie łapie za moja biodra i surowo szarpie, abym wstała, a potem stawia naprzeciw jego klatki piersiowej. Jego dłonie przenoszą się na moją zszokowaną twarz, przyciągając ją, jego usta napierają na moje.
Moje serce upada na uczucie miękkich, pełnych warg z pożądaniem muskających moje, ale nie mogę odwdzięczyć mu się tym samym. Mam mieszane uczucia i myśli, nie mogę myśleć o tym, czego pragnę.
Zamykam oczy, kiedy całuje moje wargi i wtedy zauważa, że nie jestem zainteresowana, więc odsuwa się, aby spojrzeć na mnie z lekkim zdziwieniem. - Nie bądź taka. Pocałuj mnie do cholery, wiem, że tego chcesz.
Przestraszona kręcę głową, robiąc krok w tył w rezultacie czego opadam z powrotem na sofę. Wpatruję się w niego, jakby był ponadprzeciętny i wtedy również siada, jednak trzyma dystans.
Oglądamy telewizję w najbardziej niekomfortowej ciszy, jaką kiedykolwiek można sobie tylko wyobrazić. Oboje siedzimy na tej samej kanapie, ale najdalej od siebie jak się da.
Nic na to nie poradzę. Nie wiem, czego od niego chcę. Czy w ogóle wiem cokolwiek? Muszę zadecydować teraz.
On jest... niesłychanie przystojny. Ale to nic nie znaczy. A może znaczy, nie mogę powiedzieć.
Jest najbardziej arogancką osobą, jaką kiedykolwiek poznałam.
Ale uwielbiam to i brzydzę się tego jednocześnie.
Harry powiedział, że jest we mnie dużo więcej, niż to, że jestem tylko jakąś dziewczyną z dobrymi stopniami. Może ma rację. Może mogę mu to udowodnić?
Chcę tego.
Nie spuszczam z niego wzroku, kiedy bez celu ogląda telewizję tuż przede mną. Mogę stwierdzić, że nie przykuwa uwagi to tego, jakie tam lecą głupoty.
Zaczynam sunąć dłonią ku niemu, ale bardzo powoli. W przeciągu dziesięciu minut moja dłoń przesunęła się o około trzy cale. A później, po dwudziestu minutach, przesunęła się już o sześć cali.
I wtedy próbuję.
Moje knykcie muskają bok jego nogi, co natychmiast przykuwa jego uwagę, ponieważ speptycznie odwraca głowę w moją stronę. Bardzo wolno przesuwam dłoń na jego nogę, jest taki okrutny, że daje mi to zrobić, mimo, iż jest w pełni świadomy czego chcę.
Nerwowo uśmiecham się do niego przez panującą ciszę i może to go przekonuje, ponieważ następną rzeczą, o jakiej myślę to to, że chwyta moją talię.
Robi tak, że znowu siedzę na nim okrakiem.
Moje dłonie z frustracji zaciskają się w pięści na jego koszulce, gdy opuszkami palców odsuwa luźny kosmyk włosów z mojej twarzy. Podnosi na mnie wzrok i uśmiecha się pod wrażeniem, jego dłonie znajdują się teraz na moich biodrach, jego kciuki kreślą kółka na mojej skórze.
Odważnie zamykam oczy i pochylam się w przód. Wiem, że pochyliłam się na złą wysokość, ponieważ czuję, jak jego dłoń łapie moją twarz i obniża ją trochę bardziej. Jego usta są na moich, pocałunek jest gorący i intymny.
Moje wnętrze eksploduje z podekscytowania, moje sztywne dłonie podnoszą się do jego klatki piersiowej. Całujemy się, co wydaje się trwać godzinę, ale tak naprawdę czas nie ma teraz znaczenia. Czuję się spełniona i gorąca, kocham to.
Jego język wciska się do moich ust, na co głośno sapnęłam, jednak on bierze to z humorem i pogłębia pocałunek. Uczucie jego języka w moich ustach i splatanie jego języka z moim jest dziwne, obce, ale przede wszystkim niesamowicie gorące.
- Nie, - rozkazuje w momencie, gdy chcę uwolnić się, aby zaczerpnąć powietrza. - czerpię z tego zbyt dużą przyjemność, abyś miała to teraz przerwać.
Mimo tego odchylam się i wyczerpana gapię się na niego z wielkimi oczami. Moja klatka piersiowa unosi się i opada szybciej, niż bije moje serce. Podnosi na mnie wzrok, jego usta są mokre i opuchnięte.
Jego dłonie przesuwają się do tyłu, bardziej intrygując mnie, niż przerażając. Obdarowuje mnie małym uśmiechem i wraz z tym daje mi całego klapsa. - Jeszcze nie skończyłaś, prawda?
Nerwowo potrząsam głową, dostając kolejny uśmiech od Harry'ego, na co uspokajająco ściska mój tył. Ponownie kładę dłonie na jego atletycznym torsie przed pochyleniem się po kolejny pocałunek.
_______________________________________________
Przepraszam za tak długą nieobecność, byłam chora i nie miałam sił nawet odpalić facebooka, a co dopiero wziąć się za tłumaczenie. :( mam nadzieję, że nie jesteście złe!
Jak wam się podoba rozdział? Nareszcie nastąpiła TA scena, coo? :D
+ 11 komentarzy i nowy rozdział! :*
WOOOOOOOOOOW!
OdpowiedzUsuńAż mi się zrobiło gorąco! Uff.. No, nasza mała Harley się ostro bierze za Harrego :D
Ale to dobrze, to dobrze - uwielbiam takie sceny ^^ Mam nadzieję, że będzie ich jeszcze więcej >zboczek< ^^
Widzę poprawę w charakterze Harley - już nie jest taka spłoszona i lekko niewinna (?).
A Harry jak zwykle HOT :D
Pozdrawiam ciepło,
B.
Długa przerwa? To nie długa przerwa to normalny czas oczekiwania. Nie to co na innych blogach. Przy twoim czasie dodawania można śmiało powiedzieć ze niektórzy mają swoich czytelników w dupie. Rozdział super, mam nadzieje że Harley się ogarnie i będzie bardziej niegrzeczna: ))
OdpowiedzUsuńO! W pełni się z tym zgadzam :D
UsuńJak sobie teraz przypominam, to serio, mieli ,,wylane" na osoby czytające ich wypociny czy inne bzdety. Niewdzięczni blogerzy ;s
Tak tylko mówię :D
B.
Rozdział cudowny! Taki OMFGHhdjfkfjhxlgyxihgfjdudg! W końcu to na co tyle czekałam! <3 całowali się i to było takie hjdgdhkxgbxxgsmqgva
OdpowiedzUsuńNareszcie już myślałam że się nigdy nie doczekam
OdpowiedzUsuńJej nareszcie nawet nie wiesz ile razy sprawdzałam czy jest już rodział . super
OdpowiedzUsuńSuper.xx
OdpowiedzUsuńO ja pitole! :o o mamusiu!
OdpowiedzUsuńNoo Harry xD
Świetny x
O ja pierdole... Jest to się w końcu stało. Harry i Harley w końcu się pocałowali. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńKocham, kocham, kocham ♡ Nie mogę się doczekać następnego! :*
OdpowiedzUsuńXOXO Sara
No nieźle Harry XD
OdpowiedzUsuńOgarnij się Harley!
Świetny x
Ciekawe czy dojdzie do czegoś więcej *zboczona mina* XD
OdpowiedzUsuńJak zwykle wspaniały <3
Czekam x