sobota, 13 czerwca 2015

Chapter 19.


Myślę o nim tak często, że zaczynam o nim śnić.

Zaczęło się w salonie, kiedy oboje oglądaliśmy film. Obściskiwaliśmy się, a wtedy moje zęby zaczęły wypadać. A potem się obudziłam.

Jest poniedziałek rano, drastyczny początek. Szkoła jest psychicznie i fizycznie wyczerpująca. Cieszę się, że kołnierz mojej białej bluzki zakrywa siniaka, którego zrobiły mi pełne usta Harry'ego. Nie wiem, czy to głupie czy grzeszne czuć się dumną z tego śladu- ponieważ czuję na tyle cnotliwa, aby zostać wykorzystana. Ale Harry nie jest tego typu chłopakiem, jestem pewna, że się troszczy.

Boję się pójść dzisiaj do szkoły. Nie chcę zobaczyć Clyde'a i nie chcę zobaczyć Amber. Założę się, że oboje zaplanowali ten incydent, który miał miejsce w wieczór balu. Założę się też, że oboje śmiali się ze mnie o ósmej wieczorem, wiedząc, że ja pewnie czekam w swojej zupełnie nowej sukience.

Zrobiłabym wszystko, żeby dzisiaj nie pójść do szkoły.

Klękam przy łóżku, składam dłonie i wzdycham, patrząc w sufit. Już jakiś czas się nie modliłam. - Drogi Ojcze, przepraszam za nie pamiętanie o Tobie w ostatnim czasie. Dziękuję ci za wszystko, co mam, a-ale proszę cię, chroń mnie w tych czasach. Tak bardzo boję się zostać zniszczoną-
- Harley! - moja matka krzyczy z salonu. - Twój ojciec i ja idziemy do pracy, nie spóźnij się na autobus!
Moje serce przyspiesza z przerażenia z oczywistego powodu, wiem, że będę musiała dzisiaj stanąć twarzą w twarz z Clyde'em. - O-okej! - krzyczę i wracam do modlitwy. - Przepraszam, muszę iść, Amen.

~

Jestem w trakcie mycia mojej miski po śniadaniu. Stoję zmęczona przy zlewie, odgarniając do tyłu mojego kucyka i wracam do reszty naczyń, skupiam się na tym, aby zrobić to szybko, wtedy szybciej będę mogła pójść do szkoły. Nucę jakąś melodię, słodko wyśpiewując swoje myśli. Może istnieje więcej sposobów na pozbycie się negatywnych myśli, których jeszcze nie zbadałam.

Prawie krzyczę na nagły szorstki kontakt z czyimiś silnymi dłońmi łapiącymi moją talię i mocno przyciągającymi mnie w nie. Mogę praktycznie usłyszeć jego złośliwy uśmieszek obok mnie, kiedy
przełykam ślinę ze strachu. Jego palce pociągają za zawiązaną gumkę, a moje włosy luźno opadają.

- Twoje włosy wyglądają dużo lepiej, kiedy są rozpuszczone. - wyszeptuje przebiegle.

W momencie, w którym pozwala swoimi dużymi rękoma owinąć się wokół mojej małej talii, szybko odwracam się i napieram dłońmi na jego klatkę piersiową, sprawiając, że odsuwa się z podejrzeniem i niepokojem, gdy mierzy mnie wzrokiem, jak zabawkę.

- Granice. - szepczę przez moje nagłe obawy.
Żartobliwie marszczy brwi, uśmiechając się i z zaciekawienia przechyla głowę na bok. - Nie bawię się w granice, Harley.
Prawie piszczę ze strachu, kiedy robi krok w moją stronę, ale unoszę ręce dla utrzymania przestrzeni. - Będziesz musiał, bo jeśli nie... to po prostu złe. To nietaktowne.
Przewraca oczami jednocześnie wzdychając i pocierając skroń. - Która część z tego wszystkiego była przede wszystkim taktowna?
Z zaniepokojeniem unoszę brwi i patrzę na niego skołowana. - Co to miało znaczyć? Oczywiście, że tamto taktowne. Dlaczego miałoby nie być?
Denerwująco przebiega dłonią przez włosy i kręci głową. - Nie wiem. Jezu Chryste-
- Harry, przestań!
Tylko przewraca oczami, krzyżuje ręce na piersi i opuszcza wzrok na podłogę. - Nie zamierzasz dać mi tego, czego chcę, prawda?

Oczywiście, że chcę mu dać mu to, czego chce. Ale nie ma nic prostego w tym, czego chce. On dąży do mojego pożądania, żeby potem móc mnie porzucić i pozostawić jak pustą skorupę. Nie chcę mu tego dać, jeśli ma zamiar to zrobić- to grzeszenie i poniżające.

Nie lubię go jako osoby. Jest niegrzeczny, płytki i wymagający. Nie ma żadnej mocy na to, abyśmy kiedykolwiek stworzyli taką relację, aby zrobić coś dobrego dla nas obojga- on jest podły.

- Nie zamierzam. - szepczę. - Możesz znaleźć kogoś innego-
- Ale czy ty nie rozumiesz, że ja chcę ciebie. - wyrzuca z siebie, jego dłoń gwałtownie trzaska o ladę obok niego. - Jesteśmy zupełnie inni, ty nienawidzisz mnie, ja nienawidzę ciebie, ja uważam, że jesteś niesamowicie gorąca, a ty, że jestem cholernie niesamowity, chcemy siebie nawzajem, to zadziała!
- Nienawidzę cię, bo cię pragnę!
- Nie nienawidzisz mnie, bo mnie pragniesz- pragniesz mnie, bo mnie nienawidzisz! - wrzeszczy rozwścieczony i wyczerpany rozluźnia krawat. - Dlaczego mnie nienawidzisz? Co ja ci w ogóle zrobiłem?
- Ja cię k...ku...rwa nie nienawidzę! Ja-ja-ja po prostu nienawidzę tego, co mi robisz emocjonalnie! Dowalasz mi, mówisz okropne rzeczy, a to rani moje uczucia! Mówisz, że nikt mnie nie lubi, a to mnie smuci-
- Zamknij się- dosłownie, po prostu się zamknij w końcu, Harley. Nie masz pojęcia jakie to uczucie być nielubianym! Mieszkam tu już miesiąc i nikt do mnie nie zadzwonił albo chociaż napisał! - ryczy z wściekłości, kiedy niedojrzale szarpie swoje włosy i wypuszcza rozdrażniony, niepokojący jęk.
- Jest różnica między nami, ale mimo to jesteśmy dokładnie tacy sami. Ale rzecz w tym, że ja nie robię z siebie celowo chuja, żeby budzić kontrowersje! Tak bardzo staram się być lubiana- ale moja rodzina mnie kocha! - O, rany, powiedziałam wulgarne słowo. Modliłam się dziesięć minut temu, a teraz używam obraźliwych przymiotników.
- Oh, woo-hoo! Nie masz przyjaciół, ale ja nie mam rodziny! Wyrzekli się mnie-
- Nigdy tak naprawdę nie powiedziałeś mi dlaczego. - oświadczam wstrętnie i wywracam oczami.
- Nie musisz wiedzieć. - zaciska szczękę, starając się zapanować nad sobą.
- Tak, jak blizny na twoim brzuchu. Twoja rodzina wyrzekła się ciebie z tego samego powodu, z którego ty je masz? - podnoszę brwi i lekko się uśmiecham, czując, że wewnętrzna ja nadchodzi.
- Zamknij usta, zamknij swoje pieprzone usta. - spluwa.
- Dlaczego? Może powinnam kontynuować, wtedy będziesz mógł mnie znienawidzić jeszcze bardziej!-
- Ja cię nie nienawidzę, Harley- ja ci zazdroszczę!
- Ja ci zazdroszczę!
- Dlaczego, do cholery, miałabyś mi zazdrościć? - wyszeptuje z niedowierzaniem. Dlaczego nie powinnam mu zazdrościć?
- Wiesz dlaczego! Masz przyjaciół!
- Ty masz rodzinę!
- Mam rodzinę, ale potrzebuję przyjaciół! - lamentuję i niepewnie podnoszę swoje dłonie do ust, aby stłumić mój głośny głos.
- Mam przyjaciół, ale potrzebuję rodziny! - odkrzykuje.
Mam dość. - Więc pomóż mi zdobyć przyjaciół!
- Dobra! A ty pomóż mi odzyskać rodzinę!
- Dobra! - odpowiadam ze zmarszczonymi brwiami.
Myślałam, że Harry rzuci mnie na ziemię, kiedy robi krok w przód i stanowczo chwyta mnie za ramiona, ale zamiast tego przyciąga mnie do siebie, moja twarz znajduje się przy jego klatce. - Jezu Chryste, Harley. Ty po prostu- po prostu musisz przestać być takim dziwakiem.
Zaciskam pięści na jego koszulce i wciągam zapach jego wody kolońskiej, kiedy kiwam głową na znak zgody. - Musisz przestać być taki egoistyczny i niegrzeczny.
Odsuwam się i uspokajam, jestem prawie pewna, że moje piwne oczy są wilgotne. Delikatnie pociągam nosem, kiedy czuję, że moja twarz robi się czerwona przez gorąco, a Harry utrzymuje na mnie swój chytry wzrok. - Powinniśmy iść na autobus.
Kiwam głową na jego słowa. - Ale jesteśmy spóźnieni.
- Cholera, - na moment zamyka oczy. - wezmę mój motor.
- Co? - sapię.

Czy to może być moja szansa na opuszczenie dzisiejszych zajęć?

- Ja-ja-ja zostanę w domu. - mówię cicho.
Marszczy brwi z ciekawości. - Co? Możemy po prostu pojechać moim motorem-
- Nie, - praktycznie błagam. - nie idę do szkoły, Clyde tam jest. Będzie się nade mną znęcać.
- Dlaczego obchodzi cię to, co on myśli? - pyta zdezorientowany i sceptycznie, z zaciekawieniem mierzy mnie od góry do dołu.
- Po prostu. Twoi znajomi mnie przerażają.
- Clyde jest miły.
- On zdecydowanie nie jest miły.
Harry przebiega palcami przez swoje włosy i z wahaniem wzrusza ramionami. - Nie mam z kim usiąść na angielskim, jeśli nie pojedziesz. - wydyma usta.
- Możesz usiąść ze swoim najlepszym przyjacielem, Clyde'em.
- Niee. - mruczy. - Wymknie się po kryjomu, zawsze to robi. Nie powinnaś się nim martwić.
- Będzie na korytarzach... i na dworze. Nie chcę na niego wpaść. - przechadzam się po salonie szczęśliwa na myśl, że zostanę sama z moim telewizorem.
- Nie chcę siedzieć sam na angielskim. - z jakiegoś powodu na twarzy Harry'ego widnieje mały uśmiech, kiedy patrzy na mnie. - Pani Valentine czepia się mnie.
- Dlaczego obchodzi cię, co ona o tobie myśli? - kpiąco powtarzam jego pytanie. Niedługo po tym włączam telewizor, przełączając na Ugotowanych.
- Jest złośliwa. - niedojrzale wydyma usta.
- Więc zostań w domu. - utrzymuję wzrok na telewizorze.
- W porządku. - Harry lekko chichocze. - Skoro chcesz.
Rzuca się od razu na kanapę, wypuszczając teatralne ziewnięcie, kiedy mruczy pod nosem i splata ręce nad głową, jego twarz jest naprzeciw mojej. - Nie podoba mi się, kiedy twoje włosy ją falowane albo kręcone.
- Wyglądasz lepiej, kiedy masz zamknięte usta. - odcinam się.
- Poważnie, zatem, - mówi głębokim głosem. - mówisz, że te dowcipne rzeczy są czasem dość nietypowe. To sprawia, że zastanawiam się, co jeszcze byś powiedziała, kiedy jesteś tak nietypowa, albo co byś... zrobiła.
- Co bym... zrobiła?
- Zgaduję, że zrobiłabyś mi dużo rzeczy. - głupio się uśmiecha i bezmyślnie kręci głową.
- Co?
Szybko podnosi się z miejsca i przechadza w moim kierunku w oszołamiającym nastroju. Siada obok mnie, jego dłoń ściska moje udo, kiedy jego oddech uderza w moją twarz. Jestem zaskoczona, ale nie ruszam się. - Dotykasz siebie, Harley?
- Harry!

Jest spontaniczny i nieprzewidywalny. Nie obchodzi go dobór jego słów, ponieważ jest tak cholernie pewny siebie. Ja nigdy... wcześniej siebie nie dotykałam.

- Po prostu odpowiedz mi, ponieważ myślę, że tak.
- Nie. - mówię szczerze.
- Poważnie? - wyszeptuje zdziwiony.
- Poważnie. - szepczę.
- Coś ci umyka, Harley, nie mogę uwierzyć, że nigdy się nie dotykałaś. - uśmiecha się, a jego nozdrza rozszerzają się.
- Nie chcę o tym rozmawiać.
- Ale ty nigdy nie miałaś...
- Czego? - niewinnie wydymam usta.
- Harley, ja- - figlarnie przygryza dolną wargę przed lekkim zachichotaniem. - Jesteś taka... czysta. Prawie czuję się źle przez chęć zniszczenia cię.
- Przestań to mówić. - szepczę przejęta. - Nie zrobisz tego, i przestań mnie dotykać.
Odpycham go delikatnie, powodując, że jego dłoń sama zsuwa się z mojego uda. - Nie jestem przedmiotem, Harry.
- Ale ty chcesz być moim przedmiotem.
Zamykam oczy, aby odmówić krótką modlitwę. Mam nadzieję, że on ujrzy wkrótce światło. - Harry, ja nie chcę być twoim przedmiotem. Chcę uderzyć cię przedmiotem.
Pozostaje cicho, kiedy jego już i tak szeroki uśmiech rozszerza się. - Im więcej mi odmawiasz, tym bardziej chcę pragnę.

Ja również go pragnę. Ale jako rzecz? Nie ma mowy.

- Seks jest darem od Boga, który powinien być dzielony przez dwójkę kochających się ludzi.
- To idiotyczne. - wzdycha z przebiegłym uśmiechem.
- To nie jest idiotyczne. - bronię się. - Seks jest pusty bez miłości.
Harry jest zdesperowany, aby się roześmiać, ale zakrywa usta dłonią. - Więc... nie będziesz uprawiać seksu zanim się nie zakochasz?
- Oczywiście.
- Ale... kto inny myśli w ten sposób? Jak zamierzasz znaleźć kogoś, kto też tak uważa?
- To znaczy być pełnym szacunku gentelman'em. Powinieneś spróbować i uprawiać miłość, kiedy jesteś zakochany. - chichoczę.
- Ja pieprzę... mocno... naprawdę mocno. Nie uprawiam miłości. - szepcze, wypowiada te słowa do mnie.

Oh, rany.

Skoro jestem tak temu przeciwna, to dlaczego jego słowa są dla mnie tak cholernie pożądliwe? I dlaczego tak bardzo mi się to podoba?

___________________________________________

Dziewczyny, tak z ciekawości, macie instagrama? :>

15 komentarzy i nowy rozdział. :)

17 komentarzy:

  1. Super rozdział.
    Oni są tacy słodcy
    Czekam na następny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Jaaa tak, tak , taaaaak!
    Coraz barsziej mi się podoba :) xD
    Świetny x

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowny rozdział. Harley i Harry są słodcy. Do następnego. Pozdr ;-)
    A co do instagrama to niestety nie posiadam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Aaaa jaki rozdziaaaal :**

    OdpowiedzUsuń
  5. KOCHAM ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam tą dwójkę to jak się kłócą, a za chwilę są gotowi sobie pomóc. Są strasznie słodcy. Chce juz wiedzieć co wydarzy się dalej pomiędzy nimi. Czekam na nn :*

    OdpowiedzUsuń
  7. - Jesteśmy zupełnie inni, ty nienawidzisz mnie, ja nienawidzę ciebie, ja uważam, że jesteś niesamowicie gorąca, a ty, że jestem cholernie niesamowity, chcemy siebie nawzajem, to zadziała!
    - Nienawidzę cię, bo cię pragnę!
    - Nie nienawidzisz mnie, bo mnie pragniesz- pragniesz mnie, bo mnie nienawidzisz!
    O matulu! XD
    Co by tu napisać...jak zwykle cudowny! :)
    Kocham, kocham, kocham ♡
    XOXO Sara

    OdpowiedzUsuń
  8. Mmm, Harley jaka diablica XD
    Cudowny, boski, wspaniały i idk co jeszcze ��
    A co do instagrama, to owszem posiadam ����
    Czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  9. OMFG! Zakochałam się ♡

    OdpowiedzUsuń
  10. Czytałam wiele fanfiction i to jest zdecydowanie jedno z najlepszych

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń