* wydarzenia w tym rozdziale umiejscowione są kilka godzin przed tym, jak Harley poszła na zakupy *
Harry POV
Szybko podnoszę moje zdrętwiałe knykcie i mocno pukam do drzwi kryminalistki. Na mojej twarzy widoczny jest grymas niezadowolenia, kiedy chwytam czarną, zapinają na guziki koszulę i wkładam ją w moje spodnie robocze. Wiążę ciemnoniebieski krawat i zakładam odznakę z moją godnością (czyli imię i nazwisko). Zauważam kobiecą postać po drugiej stronie szklanych drzwi, w rozczarowaniu kładę ręce na swoich biodrach.
Kobieta ze zdziwieniem w oczach otwiera mi drzwi. Jej proste, brudne blond włosy związane są w wysokiego kucyka. - U-uh, w czym mogę panu pomóc, policjancie?
Przygryzam wargę i wysilam wzrok. - Pani Johanna Price?
- T-tak. - jąka się.
Gwałtownie wypuszczam powietrze, nie pokazując żadnej emocji, nadal utrzymuję obie dłonie przy moim pasku u spodni. Biorę głęboki, sztywny wdech i nerwowo palcem wskazującym dotykam sprzączki od paska.
- Otrzymałem skargę na panią, wie pani dlaczego? - wyszeptuję ochrypłym, rozgoryczonym głosem, ale zauważa mój suchy sarkazm.
Jej spragnione oczy schodzą w dół do moich długich palców, które wkradają się za mój czarny pasek. Jej mała klatka piersiowa zaczyna się unosić. - Nie.
Przekornie rozpinam pasek, który wabi ją do mnie, a ona zamiera. - Byłaś niegrzeczną dziewczynką.
Wchodzę niezaproszony, chytry uśmiech natychmiast formuje się na jej łagodnej twarzy. Jej dom jest kompletnie wyświechtany. Przytulny kominek, zdjęcia w ramkach z jej dziećmi, których mam nadzieję, że nie ma w domu, przeżute i pogryzione na kawałki zabawki dla psa leżą na podłodze.
- Muszę sprawdzić twoją sypialnię dla dalszego dochodzenia-
- Nie. - przyciska swoją małą, kościstą dłoń do mojej klatki piersiowej. - Kuchnię.
Posyłam jej słaby, fałszywy uśmiech przed późniejszym uformowaniem się na mojej twarzy grymasu niezadowolenia. Przechadzam się do kuchni za jej małym tyłkiem, czuję się zmuszony, kiedy ciągnie mnie do kuchennego blatu. Szybko zatrzymuje się, spoglądając w dół na siebie.
- Pozwól mi przebrać się w coś trochę bardziej seksownego.
- Nie, proszę, nie. Po prostu przejdźmy do rzeczy. - odpowiadam opryskliwie.
- Będę za pięć minut. - ucisza mnie poprzez przyłożenie palca do moich usta i pospiesznie wychodzi.
Wywracam swoimi zmęczonymi oczami i opieram się o czarny, marmurowy blat. To wkurwiające, przecież wyglądała dobrze. Chciałbym, żeby otworzyła te drzwi będąc nago, żebyśmy mogli mieć to już za sobą.
Aby czekanie było czegoś warte, otwieram drzwi jej lodówki i szukam czegoś fascynującego. Znajduję naturalny jogurt grecki, paluszki serowe, jakieś pakowane mięso i zielone jabłka. Harley też lubi trzymać swoje jabłka w lodówce, natrętny świr. Nie mogę przeżyć tego, że znalazła mój numer telefonu, muszę być bardziej ostrożny. Jeśli znowu zadzwoni, będę trzymać przy telefonie tak długo, jak to możliwe, jeśli to oznacza, że zarobię 1,50 na minutę.
Jem jabłko i czekam dużo dłużej niż pięć minut, zaczynam planować ucieczkę, naprawdę mam ochotę rzucić się do biegu. Siedem minut później wraca, wygląda dość ostro w czerwonej koronkowej bieliźnie. Stoję niezręcznie naprzeciw niej, usiłując wyglądać, jakbym był pod wrażeniem.
- To kosztowało mnie sześćdziesiąt funtów. - szepcze odważnie.
- Drogo jest wyglądać tanio, kochanie. - przypominam i śmiało robię krok w jej kierunku.
Ciężko przełyka ślinę, spina się. Krzyżuje ręce na piersi i lustruje mnie wzrokiem z góry do dołu.
- Czy męskie prostytutki wyposażone się w przycisk wyłączający głos?
Uśmiecham się szeroko do samego siebie na jej próbę pyskówki i odsuwam się od niej o kilka cali, stając naprzeciw niej. Podnoszę powoli, ale zdecydowanie dłoń do delikatnych pieszczot jej mocnej szczęki, na mojej twarzy pojawia się uśmieszek.
- Czyli nie chcesz słyszeć mnie jęczącego twoje imię, kiedy będę cię pieprzył na tym blacie? - mówię seksownym głosem, rozszerzając moje szmaragdowe oczy na potwierdzenie własnych słów.
Nieznacznie przestępuje z nogi na nogę i posępnie spuszcza wzrok na podłogę. - Pamiętasz w ogóle moje imię?
Po długich dziesięciu sekundach ciszy, lekko wydymam wargi. - Johanna.
I to wszystko, czego potrzebuje, ponieważ po tym jej wysuszone wargi przebiegle atakują moje. Obejmuję coś, co wydaje mi się być jej klatką piersiową i odważnie wypuszczam udawany jęk satysfakcji. Minutę później jest już rozebrana i siada na blacie, a ja rozpinam swoje spodnie. Jej dłoń błądzi w moich bokserkach, chętnie pozwalam jej robić to, na co ma teraz ochotę.
Nie robię się twardy. To upokarzające i oczywiście zauważa to, ale bierze, jako obrazę. - Nie jestem dość dobra?
Tylko kręcę głową. - To nigdy wcześniej się nie działo. - mówię, i to jest prawda. To nigdy wcześniej się nie działo. Co jest ze mną nie tak? Moja aseksualność jest aż tak słaba? Czy moja żądza była pobierana przez każdą z niezliczonej ilości kobiet i teraz moje pragnienie ich kompletnie zniknęło?
Muszę myśleć o gorących rzeczach.
Heteroseksualność. Dziewczyny, Rihanna, klip Anacondy. Cholera, nic nie działa.
- Daj mi chwilę. - Biorę wdech, przeklinając siebie przez gorzkie upokorzenie. Mocno sunę po sobie ręką, próbując zrobić się twardy, co wydaje się trwać godzinę.
Więcej gorących rzeczy.
Wyobrażam sobie tą kobietę jako młodszą dziewczynę. Wysoka, szczupła niemal wszędzie, z wyjątkiem jej tyłka i piersi. Pochyla się, ma na sobie szorty. Szorty na WF, chwila- nie, po prostu szorty. Nie, wróćmy do szortów na WF. Ma ogromny tyłek, ale wystarczający dla mnie, abym mógł go rozsunąć własnymi rękami i wejść pomiędzy.
Moja wyobraźnia robi postępy, jestem już w połowie, teraz potrzebuję tylko pełnej erekcji.
Szorty na WF, pochyla się, brązowe- chwila, blond- nie, brązowe włosy związane w kucyk i głupie, zniszczone trampki. Jej tyłek jest taki doskonały, prawie tak doskonały jak Harl- chwila, nie! Cholera, oh, Boże.
Och, ona jest tą, którą sobie przez cały czas wyobrażałem, prawda?
Jeśli tak, to dlaczego jestem taki podniecony?
Dwie minuty później wsuwam się w moją klientkę i z przykrością wyobrażam sobie tyłek Harley przez ten cały cholerny czas. Jestem upokorzony samym sobą i kontynuuję mówienie sobie jak bardzo złe i pochrzanione to jest, ale to jest to, co sprawia mi jeszcze większą przyjemność. Czy to myśl o byciu w jej tyłku, czy myśl o panowaniu nad jej upartym, prześladowczym ego- nie mogę wybrać, co sprawia, że tak bardzo to uwielbiam.
Ledwo pamiętam o użyciu zabezpieczenia przez bycie zbyt zajętym desperackim wbijaniem się w jakąś biedną dziewczynę na zimnym, marmurowym blacie. Stękam przed wyciągnięciem, zostawiając ją zdyszaną, kurczowo trzymającą się na chłodnej powierzchni. - Ch-chesz kawy?
Odsuwam się, moje uwłaczające myśli w końcu drętwieją i jedyne, co mogę zrobić w tych mrocznych chwilach to zrelaksować się. - W porządku.
Dostałem orgazmu przez myśl o odbyciu stosunku intymnego z moją przyrodnią siostrą i nie mam pojęcia, czy myślenie o tym jest w ogóle chociaż trochę normalne. Czuję się chory, zniesmaczony, jakbym miał zaraz zwymiotować. Nawet moja już i tak popaprana świadomość krzyczy wewnątrz mnie, jak nisko upadłem. Może i mam jakieś dość dziwne fantazje i zboczenia, ale to wchodzi na kompletnie nowy poziom. Muszę przestać o tym myśleć w tej chwili.
Zaraz po tym jak pozwalam mojej podświadomości obrażać siebie w mojej toksycznej głowie, szybko przerywa mi porcelanowy kubek desperacko wepchnięty w moją zaskoczoną twarz. Biorę go sceptycznie, wdychając gorzki zapach kawy, którą od razu przełykam.
- Podasz mi mój telefon? - pytam moją klientkę, przypominając sobie, że zostawiłem go wcześniej na innym stole.
Ostrożnie przygląda się mojemu urządzeniu przez rzuceniem go w moją stronę. Łapię go, przebiegając wzrokiem przez różne wiadomości od Clyde'a. Znowu, żadnej z Cheshire. Dostałem też wiadomość od Harley... Praktycznie błagającą o podwózkę.
Po wysłaniu kilku szybkich wiadomości, ponuro wypuszczam zirytowany wydech i zaczynam zbierać się do wyjścia. Klientka natychmiast zauważa to i wtyka nos w nie swoje sprawy, tworząc napiętą atmosferę.
- Już wychodzisz? - spluwa.
- Jestem potrzebny gdzieś indziej.
- Tak szybko, jak dostaniesz to, czego chcesz, odchodzisz. Typowe. - odzywa się opryskliwie z surowym spojrzeniem, sprawiając, że marszczę brwi.
- Nie chcę seksu, skarbie. Chcę pieniędzy. Których jeszcze nie dostałem. - przypominam jej ze sztucznie miłym uśmiechem.
- Więc, to już koniec? Już idziesz do innej dziewczyny? - drwi zdegustowana i krzyżuje swoje szczupłe ręce w rozczarowaniu.
- Ona nawet nie jest dziewczyną... ona jest... nie wiem, kim ona jest. - wywracam oczami i chwytam swoje rzeczy.
Płaci mi tyle, ile chcę i wychodzę. Zapinam moją czarną kurtkę, aby zakryć mój mundur i mam nadzieję, że nie będzie mnie pytać o spodnie. Czekam przed Lipsy's przez parę minut, ale mój telefon się rozładował, więc muszę wejść do środka i jej poszukać. Jest w przebieralni i będąc małą, marudną nią, pewnie wpadła w histerię i narzeka na to, że nie kupiła żadnej sukienki. Chciałbym to zobaczyć, tylko dla zabawy.
Wychodzi nieśmiało z niewinnymi oczami, jej blado-fioletowa sukienka jest zniewalająca i pozwalam mojej podświadomości powędrować w otchłań wyobraźni. Ciężko przełykam ślinę, moje oczy przeczesują jej kruche ciało, kiedy próbuję złapać z nią kontakt wzrokowy.
- I jak?
- Powinnaś ją kupić. - biorę wdech.
I to jest właśnie to, co robi. Wydaje sto sześćdziesiąt funtów na sukienkę na głupie wydarzenie, którym nie mam zamiaru się interesować. Zabieram od niej torbę i ostrożnie prowadzę na zewnątrz, gdzie niedaleko stoi mój motocykl.
- J-ja zapomniałam, że masz motocykl.
Tylko to sprawia, że już robi się bardziej irytująca. - Co innego myślałaś, że mam?
- Nie mogę jeździć na motocyklu. - wyszeptuje nieśmiało, nerwowo splatając ręce na piersi.
Nie chcę specjalnie spędzać z nią czasu po tym, jak wyobrażałem sobie, że penetruję jej wnętrze. - Rób co chcesz.
- Więc, po prostu mnie tu zostawisz? Czy nie możemy jechać bardzo wolno? - sugeruje, prawie piszczy przez niepotrzebną panikę. Marszczę brwi, gapiąc się w ziemię i jedynie wzruszam ramionami.
- Jak wolno? Nie będę jechał wolniej, niż dwadzieścia kilometrów-
- Pięć.
- Nie będę jechać pięć kilometrów na godzinę. - ostrzegam ją, moja cierpliwość się kończy. Jestem wystarczająco miły, aby ją podwieźć, więc dlaczego jeszcze jest taka marudna?
I dlaczego tak się od niej izoluję? Ponieważ nie umiem przyznać się do tego, że może mnie trochę pociągać jej największa zaleta?
Cóż, przyznaję się.
Ma świetną dupę, ale niestety przeważnie muszę mówić do jej twarzy. Chociaż nie jest tak źle. Czasem jest dość zabawna i naiwna, ale uważam, że to słodkie. Taka niewinna, wierząca dziewczynka.
- Będę musiała pójść do domu. - żałośnie patrzy w dół.
Nie zamierzam pozwolić jej wpędzić mnie w poczucie winy. - Zatrzymają mnie, jeśli będę jechał pięć kilometrów na godzinę na głównej drodze.
- Niedaleko przy drodze jest ścieżka, moglibyśmy pójść tamtędy.
Niepewnie kręcę głową. - Nie.
- Harry-
- Nie.
Wypuszcza zirytowane westchnięcie. - Dobra, pójdę. Przejdę sześć kilometrów w takim zimnie.
Tylko wzruszam ramionami, a potem zajmuję miejsce na moim motocyklu i zakładam kask. Silnik ryczy szyderczo, przez co wzdryga się na ogłuszający dźwięk, a ja odjeżdżam. Harley jest taka wymagająca, to poważnie mnie wkurwia. Nie mam zamiaru być miły i zmuszać do przestrzegania jej głupich zasad. Musi zacząć żyć. Jej rodzice pewnie mają nad nią opiekę od urodzenia, przecież jest w takiej religijnej rodzinie i w ogóle. Ona nie uznaje niczego złego na tym świecie i winni tego są jej rodzice. Najchętniej unikałaby po prostu wszystkiego, co mogłoby wprowadzić ją w jakieś niebezpieczeństwo, tylko dlatego, że nie jest do tego przyzwyczajona. I kiedy tylko próbuję pokazać jej, gdzie jest jej miejsce, ona reaguje jak świr i wrzeszczy o tym, jaki to ja okropny i zły jestem.
Cholera, ona ma zaburzenia osobowości.
Czy naprawdę powinienem był sam odjeżdżać, zostawiając ją bez niczyjej pomocy, gdy ona nawet nie zdawała sobie z tego sprawy? Ona jest jest dziecko. Z jakiegoś pieprzonego powodu czuję się za nią odpowiedzialny. Nigdy wcześniej nie spotkałem kogoś tak głupiego i jednocześnie mądrego. Jej rozsądek jest na zerze, ale inteligencja na setce.
Muszę po nią wrócić. Jej buźka była tak słodka- nie, była po prostu żałosna. Jej twarz potrafi manipulować przez to, że jest taka niewinna. Nie mogę pozwolić jej wracać do domu na pieszo.
Spaceruje smutno po krawędzi chodnika. Kiedy ją doganiam, jej oczy rozszerzają się z zachwytu, widząc mnie zatrzymującego się obok jej małego ciała. - Wróciłeś?
- Po prostu wsiadaj na motor. - rozkazuję.
- Będziesz jechał powoli? - szepcze. Na miłość boską, tylko podwożę ją do domu, a nie odbieram dziewictwo.
- Będę jechał powoli. - zgadzam się.
Stoi przez kolejne dwie minuty po czym bierze głęboki, zaniepokojony wdech i sztywno usiłuje zrobić zamach swoją krótką nogą nad motorem, a potem skrępowana zajmuje miejsce za mną.
- Mam torbę. Gdzie mogę ją położyć?
- Daj mi to. - nakazuję i biorę ją szybko. Upewniam się, że jest bezpieczna i odpadam silnik po raz drugi.
- Harry...?
- Co? - warczę.
- Gdzie mam położyć ręce?
Ochryple wzdycham, przygryzając wargę, prawie w ogóle nie patrzę w przód. - Tam, gdzie czujesz, że będzie bezpiecznie.
Natychmiast startuję, sprawiając, że jej ręce kurczowo owijają się w okół mojego pasa, powodując, że wypuszczam delikatne sapnięcie. Wzdycham, mój żołądek jest pełen czegoś, czego nie jestem w stanie opisać. Czuję... Zmartwienie? Poddenerwowanie? Zaniepokojenie? Podekscytowanie?
- To nie jest pięć kilometrów na godzinę. - bełkocze do mojego ucha. - Nawet nie masz na sobie kasku.
- Czasami ludzie kłamią, Harley.
- Natychmiast zatrzymaj ten motor! - krzyczy.
- Zwariowałaś? - prycham.
- Zatrzymaj się, albo będę skakać!
- Śmiało.
- Nienawidzę cię!
Trzyma się mnie mocno, jej głowa spoczywa na moich plecach, jestem całkiem pewny, że płacze. To jest coś nie do opisania, nie wiem, czy to coś negatywnego, czy pozytywnego. Uczucie kogoś proszącego o bezpieczeństwo albo pocieszenie jest dla mnie czymś obcym.
Jesteśmy tylko minutę od domu, kiedy zaczynam przyspieszać, a ona się wścieka. Jej dłonie zaczynają uderzać w moje plecy, sprawiając, że się zatrzymuję.
- Złaź z mojego pieprzonego motoru! - ryczę.
- Złażę! - prawie potyka się, jednak schodzi i staje na nogi. Nagle wyciąga dłoń. - Chcę moją sukienkę.
Śmieję się, sięgając do mojej kurtki, czyli tam, gdzie ją schowałem. Jej oczy rozszerzają się w przerażeniu, kiedy jej ją podaję. - Masz, teraz spieprzaj.
- Schowałeś moją zupełnie nową sukienkę pod swoją kurtkę?! Czy ty zdajesz sobie sprawę z tego, jak delikatna jest?
- Naprawdę mam to gdzieś. - wzdycham do siebie.
- Nie, bo liczysz się tylko ty, prawda? - nagle obniża swój głos. - Jestem Harry Styles i nic mnie nie obchodzi. Jestem aseksualny, ponieważ uważam, że to wyjątkowe i jestem taki samotny, więc zrobię wszystko, żeby być kontrowersyjny i zwrócić na siebie uwagę.
Patrzę na nią obojętnie. Nie pozwolę jej mieć w tym ostatniego słowa, ona doprowadza mnie do szału. Nagle wstaję, a biorąc zamach przelatuję nogą przed jej twarzą. Jej oczy drżą ze strachu.
Mój głos staje się trochę wyższy. - Nazywam się Harley Thomas i kocham Boga! Nie mam żadnego doświadczenia w relacjach międzyludzkich, ponieważ nikt mnie nie lubi i mam umysł trzynastolatki! Ale to nic, bo Jezus mnie ocali!
Jej oczy wyrażają tysiące okrutnych, ostrych słów, jednak ona sama pozostaje cicho. A potem zaczyna nieśmiało pociągać nosem, w jej oczach zaczynają zbierać się łzy. Wzdycham w poczuciu winy.
- Harley, przepraszam-
- Myślisz, że podoba mi się to, że nie mam przyjaciół? Myślisz, że to ja wybrałam takie życie? - płacze bezradnie, i albo mnie to martwi albo przeraża.
- Wiem, rozumiem-
- Nie prawda. Byłam wychowywana jako Chrześcijanka przez całe moje życie i kiedy pierwszego dnia poszłam do szkoły, czułam się upokorzona przez to, że nikt mnie nie lubi. A potem ja... Nie, zapomnij o tym. - wyszeptuje, jakby do swojego samotnego "ja".
Okrutną prawdą prawdą jest to, że nie obchodzi mnie na tyle, aby słuchać tego, co ma do powiedzenia. - Po prostu chodźmy do domu. Twoi rodzice wyszli i... nie wiem, zamówię jakieś jedzenie na wynos albo coś.
- Cóż, udajesz okropnego, ale teraz starasz się być miły. Więc ty... Zatem, jesteśmy... jesteśmy znowu przyjaciółmi? - przechyla głowę na bok całkowicie zmieszana.
Kręcę głową, zasmucając ją. Ledwo otwieram moje zdziwione usta, waham się. - Jesteśmy po prostu jak brat i siostra. Nic więcej.
________________________________________________________
Uuuu, Harry, to był strzał prosto w serce. :c
+ 10 komentarzy - nowy rozdział. :)
Super rozdzial a harry zachowal sie jak duoek
OdpowiedzUsuńŁzy i złość na przemian pojawiały się czytając to, nie wiem po prostu uwielbiam!!
OdpowiedzUsuńWOOOOOOOHOOOOOOOOOO!
OdpowiedzUsuńAle początek gorący xD Na początku nie wiedziałam o co chodzi - Harry w mundurze? A później olśnienie ;d
Ciekawe co Harley by powiedziała, gdyby się dowiedziała, że Harry zanim przyjechał zrobił to. o czym ona chyba w ogóle nie pomyślałaby :D No, ale smacznie, smacznie ..
Ale potem się zdenerwowałam. Na Harley. Na Harrego. Ona faktycznie trochę dziecinna i taka naiwna, a on nie że wredny, ale .. no dobra może trochę złośliwy ;d
ALE! W ogóle ta ich kłótnia i to wszystko sprawiło, że nie wiem co mam myśleć ;s
Zobaczymy później. Mam nadzieję, że Harley przestanie być taka milutka i pokaże pazury -.^
Pozdrawiam gorąco,
B.
Harry co z tb nie tak!?
OdpowiedzUsuńŚwietny xx
Boski rozdział. Harry i jego aseksualność zaczynają się mijać ze sobą, w jego myśli zaczyna się wkradać Harley. Jestem ciekawa jak to się dalej potoczy. Do następnego. Pozdr ;-)
OdpowiedzUsuńSuper rozdział ☺
OdpowiedzUsuńSuper,czekam na kolejny
OdpowiedzUsuńHarry ty dupku xd
OdpowiedzUsuńKurcze intrygujące opowiadanie I WANT MOOOOORE
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial nie moge doczekac sie nastepnego. Xx
OdpowiedzUsuńKiedy następny?nie moge się doczekać. X
OdpowiedzUsuń