Notka!!
Harry POV
Życie jest stale rozmazaną plamą. Moje powieki są ciężkie, a oczy przekrwione, kiedy desperacko chwytam się okrągłego stołu w mieszkaniu Clyde'a z nadzieją, że ktoś pomoże mi stąd uciec.
- Nienawidzę waszego walijskiego akcentu, stary. - bełkoczę do Clyde'a. - Dlaczego tak mówicie?
- Pierdol się, Harry. - mamrocze.
- Która godzina? - pytam ledwo oddychając.
Clyde zmęczonym wzrokiem spogląda na telefon i zwęża oczy. - Wpół do piątej.
Zamykam oczy, a na mojej twarzy tworzy się grymas. - Muszę wrócić przez piątą. Powiedziałem Harley, że zostaję w szkole do czwartej, żeby dogonić resztę z materiałem.
Ktoś od tyłu klepie dłońmi moje ramiona, powodując, że wzdrygam się w dezorientacji. - Harry, słyszysz mnie?
Jakiś znajomy głos przemawia do mnie, ale ledwo go słyszę. Przebiegam dłońmi po swoich włosach i kiwam głową, w tym samym momencie te same dłonie chwytają mnie mocno za ramiona i stawiają na nogi.
- Tu Liam. - mówi do mnie, kiedy ja powoli otwieram szerzej oczy. - Jesteś zjarany, stary. Zabiorę cię do domu, okej?
Jedynie ociężale kiwam głową, przecierając oczy. - Jasne, cokolwiek, koleś.
- Idę teraz do toalety i zaraz wychodzimy.
Zostawia mnie samego po tym, jak Clyde prawie mdleje w okół woreczków z różnym towarem. Powoli przechodzę w inne miejsce, widząc inne ciała takie, jak Louis i Zayn leżący przy telewizorze. Kopię ich stopy, żeby się obudzili, jednak potem postanawiam powlec się do ogrodu za domem.
Nie mam pojęcia, dlaczego wróciłem do Clyde'a. Paliliśmy z tyłu z resztą, a on tylko gadał o tym, jak to fajnie jest, że mieszka teraz sam, a potem Louis żartobliwie wspomniał o paskudztwach, do których wcześniej dochodziło. Jedna rzecz pociągała za sobą kolejną i tak oto znaleźliśmy się tutaj, wszyscy bez twarzy. Tak było dopóty dopóki nie zacząłem brać tego; nie pamiętam, żeby były aż tak mocne.
Czuję, jak jeden z moich trzech telefonów dzwoni, a na dźwięk tego rozpoznawalnego przeze mnie dzwonka sprawia, że wywracam oczami. Wyciągam go ze swojej marynarki i boleśnie jęczę przed odebraniem.
- Cześć, skarb-
- Jestem teraz taka mokra na myśl o ostatnim razie, kiedy dzwoniłam. Pamiętasz, prawda?
Nie, nie pamiętam. Mam miliony takich rozmów przez cały czas i każda z nich jest okropnie bolesna. Nie mam pojęcia, dlaczego tak do mnie lgną, jestem tylko facetem, który jara za dużo i przez to ciągle kończy pół żywy gdzieś pomiędzy czyimiś meblami.
Robię krok w przód, ale jakimś cudem przewracam się, potykając o własne stopy i wpadam na mur, a moja głowa uderza o beton. Zaskakująco wciąż trzymam telefon w dłoni, więc przykładam go z powrotem do ucha.
- Ał. - jęczę w telefon.
- Przepraszam?
- Nie ogarniam. Kompletnie nie ogarniam. - jęczę i ze złości kopię najbliższą rzecz obok mnie, co okazuje się być krzesłem ogrodowym.
- Zamierzasz ze mną porozmawiać, czy nie?
- Na litość boską, Harry! - dochodzi zza mnie głos Liam'a, znowu podnosi mnie i stawia na nogi, kiedy ja przykładam ręce do głowy z bólu. Rozłączam się, tracąc mnóstwo kasy, ale nie jestem w stanie teraz o tym myśleć.
Zabiera mnie do swojego auta, a potem po prostu mdleję na siedzeniu pasażera. Cokolwiek Louis kupił Clyde'owi, było znacznie mocniejsze, niż wydawało się być.
Zostaję obudzony przez bijącą mnie po policzku dłoń Liam'a i łapię powietrze, moje oczy szeroko się otwierają, kiedy zauważam, że się zatrzymaliśmy. Spoglądam obok na chłopaka, który wygląda na wyraźnie rozczarowanego.
- Jeździłem przez godzinę po osiedlu, ponieważ nie mogłem puścić się w takim stanie do domu Harley. - patrzy na mnie uważnie, jak się wybudzam.
- Czuję się trochę lepiej. - szepczę i przecieram oczy, następnie poprawiam się na siedzeniu i sprawdzam godzinę na telefonie. Wpół do szóstej, cholera.
- Masz, użyj dezodorantu. - podaje mi go, a ja biorę go z wdzięcznością. Wyciąga też puste opakowanie po tabletkach na katar sienny. - To też weź.
- Co ja mam z tym zrobić?
- Dowód na to, dlaczego wyglądasz, jakbyś był na haju; bo masz straszny katar sienny. - wzrusza lekko ramionami, ale ja tylko kiwam głową z westchnieniem.
- To zbyt głupie. - oddaję mu je, ale ten odmawia. - Liam, nie uwierzą mi.
- Na wszelki wypadek. - mruczy. - Prawdopodobnie nawet o czymś takim nigdy nie słyszeli.
- Oczywiście, że tak. - rozszerzam nozdrza i marszczę brwi. - Oboje są sanitariuszami.
- Nie, oni tylko bandażują ludzi i te sprawy.
- Okej, dzięki. - mówię, wywracając oczami, gdy wysiadam z auta. Stawiam moją torbę na ziemi i spryskuję swoje ciało dezodorantem tyle, ile się da, pozwalając aby zapach "jesienny przewrót" wchłonął we mnie.
Mrugam kilka razy, aby się dobudzić na tyle, ile to możliwe, po czym staję przed frontowymi drzwi do domu. Spędzam minutę na zastanawianiu się i przygotowaniu do tego. Robię krok i wchodzę do środka, wstrzymując oddech, kiedy po cichu przechodzę obok salonu.
- Tato, kiedy wyschną ręczniki? Muszę wziąć prysznic tak szybko, jak to możliwe przed wyjściem. - już słyszę delikatny, irytujący głos Harley z tym wkurzającym akcentem. Dlaczego musi się wykąpać? To nie tak, że szykuje się na jakieś wyjście czy coś.
- Już są suche. Położyłem je na górze w łazience. - Matthew, albo raczej powinienem powiedzieć "tata" odpowiada.
Cicho pokonuję drogę przez mały korytarz, a po chwili jestem gotowy do biegu do mojego pokoju. Szybko stawiam pierwszy krok na schodku, ale drzwi od salonu otwierają się i przede mną pojawia się Harley.
- Oh, wróciłeś. - odzywa się bez entuzjazmu na co odruchowo kiwam. Biorę wdech i sztywnieję lekko, pozwalając jej pójść przodem po schodach.
- Wychodzimy. Jest dzień wypłaty i zawsze tego dnia coś robimy. - mamrocze spokojnie, a ja w środku mam ochotę się zabić. To musi być jakiś żart, nie dzisiaj.
- Gdzie idziemy?
- Pewnie do kina i Frankie&Benny's*. Chcesz wziąć prysznic? Nie wyjdziemy wcześniej, jak za dwie godziny, więc ja pójdę teraz-
- Po prostu obudź mnie na półtora godziny. - bąknąłem, podnosząc ręce do głowy przejeżdżając palcami po włosach przed biegiem do swojego pokoju i walnięciem się do łóżka.
Harley POV
Uwielbiam dzień wypłaty. Moi rodzice nie są bogaci, ale zawsze ten jeden raz w miesiącu gdzieś wychodzimy, jemy gdzieś obiad i robimy coś fajnego. Nie mogłabym wybrać lepszego dnia na takie wyjście, czuję się dziś trochę nie w sosie, więc takie wyjście może wprawi mnie w dobry nastrój.
Biorę prysznic po czym wracam prosto do swojego pokoju, aby przebrać się w coś ładnego. Ubieram się w ładną niebieską, kwiecistą bluzkę oraz parę czarnych leginsów. Jestem trochę nowoczesna, więc robię również makijaż. Robię go tylko na specjalne wyjścia takie, jak dziś. Nakładam tusz do rzęs, cienie do powiek, eyeliner i błyszczyk. To... normalne.
Po wysuszeniu włosów pozostawiam je naturalne. Moje włosy są grube i zdrowe, nie chcę używać żadnych prostownic ani lokówek, aby je pokręcić czy wyprostować. Czuję się dobrze z moimi naturalnymi falami.
Jestem gotowa.
Czekam dokładnie do siódmej, żeby obudzić Harry'ego. Powiedział, abym go obudziła za półtora godziny, więc tak też mam zamiar zrobić. Grzecznie pukam do drzwi jego sypialni i czekam na odpowiedź. A ponieważ nie otrzymałam żadnej, niepewnie otwieram drzwi i wkradam się do środka.
Leży na swojej pościeli praktycznie nieprzytomny, a jego usta są szeroko otwarte. Jestem trochę wdzięczna za to, że nie jest martwy, kiedy zauważam jak jego klatka powoli unosi się i opada. Koszulkę ma lekko podwiniętą przez swoją drzemkę, jej koniec znajduje się tuż nad jego pępkiem. Zauważam dziwne, białe ślady wzdłuż jego skóry. Ziewa delikatnie we śnie, a jego ręka przesuwa się do pępka i lekko drapie skórę. Moje oczy natychmiast rozszerzają się, gdy zauważam ciemne włoski znajdujące się tuż nad jego zamkiem od spodni, który jest trochę rozpięty.
- Uh- Harry. - panikuję, mój oddech przyspiesza. - Harry!
Niespokojnie rozglądam się w okół, przełykając ślinę i nagle słyszę pomruk niezadowolenia. Dźwięk skrzypienia łóżka kiedy siada sprawia, że czuję się zawstydzona, więc gapię się w podłogę.
- Harley. - wzdycha. - Dlaczego jesteś odwrócona tyłem?
- P-p-p-powiedziałeś, abym obudziła cię za półtora godziny. - krztuszę się wystraszona. Chwilę później prawie wybiegam i kieruję się prosto do mojego pokoju. Koniuszkami palców nerwowo trę skórę na moim czole w nadziei, że nie będzie myślał o niczym, co się przed chwilą wydarzyło. Ale... Ale widziałam jego włoski, a to jest coś, czego nigdy nie powinnam zobaczyć, chyba, że powyżej jego ramion.
Chowam się w swoim pokoju przez pozostałe pół godziny przed wyjściem. Myślę, że to ma sens, że Harry potrzebuje tylko trzydziestu minut na przygotowanie się, nie ma dziewczęcej twarzy, którą musiałby malować, albo długich włosów, które musiałby układać. Cóż, jego włosy są trochę dłuższe, ale nie za bardzo.
- Harley! Harry! Gotowi?
Biorę głęboki wdech, chcę wyjść ze swojego pokoju przed Harry'm. Tak, abyśmy na siebie nie wpadli i aby nie było żadnej niezręcznej ciszy między nami, jak na przykład kto ma pójść przodem po schodach. Muszę pamiętać o tym, aby wsiąść pierwsza do samochodu, więc nie pomyśli, że się grzebię. Muszę przestać martwić się o wszystko.
Zbiegam po schodach do salonu. Moja matka łapie mnie za ramię, zatrzymuje i patrzy z niezrozumieniem.
- Co się tak spieszysz?
- Gdzie jest mój inhalator? - sapię, a ona kręci głową.
- Nie potrzebujesz inhalatora, Harley. Po prostu oddychaj... Wdech nosem i wydech ustami.
Kiwam i przełykam ślinę, wdech... wydech. Wdech... wydech.
Tata powoli wychodzi z kuchni z przebiegłym uśmieszkiem na twarzy.
- Nie musimy kupować drogich przekąsek w kinie.
- Kochanie, nie wolno brać ze sobą jedzenia. - mama przypomina mu.
Przytakuje, szeroko się przy tym uśmiechając.
- Cóż, myślę, że to-. - przenosi swój palec wskazujący do kieszeni płaszcza i trąca materiał, powodując ten irytujący szelest plastikowych opakowań. - Orzeszki, się w ten zakaz nie wliczają.
- Kwota, którą wydasz na popcorn to cena, którą-. - i wtedy ten wskazuje palcem na drugą kieszeń i robi to samo.
- Krówki.
- Nie lubię orzeszków i krówek. - mama mówi ponuro. - Co jeszcze wziąłeś?
- Ale o czym ty mówisz, skarbie? - sarkastycznie podnosi na nią brwi, a potem po prostu olewa jej komentarz. - A tak przy okazji to nasza rezerwacja do Frankie&Benny's jest na dwudziestą trzydzieści. Więc, nie zobaczymy żadnego 'After Eight'**.
Kocham After Eights. To najlepsze miętowe czekoladki, jakie kiedykolwiek jadłam.
- Czy to już wszystko?
Ze złością krzyżuje ręce.
- Boże, Harley! Jest zamierzasz zadawać mi teraz pytania, co będzie w kinie, to zapewnię ci 'Wispa'***.
Nie jestem za tym, aby przemycać do kina jedzenie, ale uczucie satysfakcji i dreszczyku emocji mojego taty sprawia, że w ogóle nie mam zamiaru kończyć tej intrygi. Czasem lubi niebezpieczne życie.
Słyszę kroki Harry'ego, jak szybko schodzi ze schodów, a więc to mój czas, aby się migiem ulotnić. Wsiadam do auta przed nim. Wzdycham z ulgą, jestem bezpieczna i gotowa. Harry jest drugi, który wsiada do auta, siada na tylnym siedzeniu obok mnie ze skupioną miną. Może on po prostu zawsze tak wygląda, albo to, albo ma zatwardzenie.
Mama i tata w końcu przyszli, więc wszyscy jesteśmy gotowi do jazdy. Zapinam pasy, podczas gdy Harry się nawet nie fatyguje, aby to zrobić, ale nie pozwolę, aby to mnie rozproszyło.
- Więc, myślałem, że może moglibyśmy pójść zobaczyć nowy film Planeta Małp. Chcecie go obejrzeć? - rozbrzmiewa lekko głos taty. Jakoś nie za bardzo dbam o to, na co pójdziemy.
- Taa. - odpowiadam, rozglądając się w okół na reakcję pozostałych.
- A ty, Harry?
Bierze delikatny wdech na dźwięk swojego imienia. Jedynie kiwa głową i rozszerza nozdrza. - To zależy od ciebie.
- Harry, teraz jesteś częścią rodziny. Twoja opinia również się liczy. - przypomina tata, ale Harry wciąż odmawia.
- Szczerze mówiąc, jest mi to obojętne.
- W takim razie Planeta Małp.
Jazda jest cicha, prawie dziwna. Myślałam, że ktoś zaraz wymówi moje imię w celu nawiązania jakieś rozmowy, ale na szczęście nic takiego się nie stało. Nie miałabym pojęcia, co powiedzieć.
Kupiliśmy bilety i w milczeniu udaliśmy się do kina. Harry chciał usiąść z tyłu, ale tata uparł się, aby usiadł z przodu.
- Harley, chcesz After Eight? - proponuje tata.
Przytakuję, biorąc od niego z wdzięcznością czekoladowy kwadracik. - Dziękuję.
- Harry, masz ochotę?
Harry po prostu siedzi obok mnie na końcu. - Hę?
- Chcesz After Eight? Albo Wispa? Krówkę? Orzeszki?-
- Nie, dzięki. - odzywa się rozdrażniony i spuszcza głowę do swojego telefonu. Chcę powiedzieć mu, że musi go wyłączyć, ale za bardzo boję się usłyszeć jego odpowiedź, więc nic nie mówię. Chociaż, na samą myśl o tym, że siedzi na swoim telefonie i nie zwraca uwagi na panujące tu zasady, sprawia, że robię się niespokojna.
Film się zaczyna, a Harry na szczęście wkłada telefon do kieszeni. Tak bardzo jak uwielbiam oglądać filmy w kinie, tak nienawidzę głośnych dźwięków w ciemności. Muszę siku w połowie filmu i to zawsze zabiera mi jakieś dziesięć minut z gwarancji, że nikogo nie będzie obchodzić to, że wstanę i zepsuję atmosferę panującą na sali pełnej ludzi. W końcu jednak wstaję, chcąc przeprosić Harry'ego, ale... nie ma go.
Marszczę brwi zdezorientowana, zastanawiając się, gdzie mógł pójść. Mam nadzieję, że poszedł tylko do toalety, jak ja. Praktycznie biegnę do jednej z kabin i sikam tyle, ile tylko mogę, abym nie musiała biegać znowu. Potem myję ręce i wracam na swoje miejsce.
Wciąż nie wrócił, nawet po tych dziesięciu minutach. Zaczynam się martwić. Ale nie mogę znowu wstawać, bo to mogłoby dziwnie wyglądać.
Już nawet nie potrafię cieszyć się filmem, tylko czekam aż Harry wróci, dzięki czemu będę mogła przestać się martwić i panikować bez powodu. Muszę pójść i sprawdzić gdzie on jest, czuję się winna, że go nie pilnowałam, ponieważ po prostu irytuje mnie to, kiedy nie wiem, gdzie on jest.
Nie chcę, aby inni wiedzieli, że to znowu ja wychodzę. Więc po cichu kucam na kolana i powoli czołgam się przez swój rząd. Dzięki Bogu za to, że moi rodzice są zbyt skupieni na filmie, aby zauważyć, iż ani mnie, ani nikogo innego nie ma w naszym rzędzie.
Jest bardzo ciemno, ledwo mogę widzieć własną rękę, kiedy sięgam nią, aby dowiedzieć się, gdzie zmierzam. Moja dłoń uderza w coś trochę twardego, więc wyciągam bardziej rękę, żeby dowiedzieć się, gdzie teraz jestem. Jakimś cudem znalazłam parę czarnych butów naprzeciw mnie, gdy dziwnie położyłam na nich swoje dłonie. I jakimś cudem myślę, że to całkiem możliwe, iż ktoś może być dołączony do tych butów.
- Co ty do diabła wyprawiasz? - odzywa się głos podobny do Harry'ego.
Przełykam ślinę, niespokojnie wzruszając ramionami, kierując wzrok wzdłuż jego długich nóg i w końcu patrzę na niego. - T-toaleta.
Zaskakująco, stopniowo zaczyna się zniżać również na klęczki. Rozszerza nozdrza i zaciska szczękę tak, jak zawsze to robi. Jego usta formują się w wąską linię, a zwodnicze oczy patrzą prosto w moje.
- Nie chcę ci umniejszać, ale czy nie sądzisz, że czołganie się jest... No nie wiem, kurewsko głupie? - mówi, a jego oczy lekko powiększają się tak samo, jak moje. Nerwowo kiwam, a potem ten wstaje i przechodzi obok mnie, tyły jego butów przypadkowo kopią moje nogi.
Jeśli przeklnie jeszcze raz, przysięgam, że mu coś powiem.
________________________________________
* Frankie&Benny's
** After Eight
*** Wispa
Pomyślałam, że taki "spoiler" to niezła sprawa i ja też coś takiego zrobię, jak myślicie? :)
W następnym rozdziale:
(...) Czuję jego dłoń przy moim policzku, moje serce boje coraz mocniej z przerażenia. Oblizuje wargi, a ja nieznacznie marszczę brwi przed zamknięciem oczu i pochyleniem się do przodu. Jego usta są wilgotne i prawie wsysają się w moje.
Wycofuję się, wiedząc, że to już koniec. Mój pierwszy pocałunek się skończył, a ja go po prostu odrzucam ot tak.
- Już tego żałuję.
Jej tata tak bardzo lubi niebezpieczeństwo i łamanie zasad, że zabiera do kina krówki i orzeszki ^^
OdpowiedzUsuńTo mnie rozbawiło -.^ Harry naćpany? Szkoda, że Harley tego nie wykryła - może coś by się rozkręciło :D
I ciekawe co Harley - zgaduję, że w następnym rozdziale - mu odpowie. Nie wątpię, że Harry zaklnie i to nie jeden raz ;x
No cóż, z niecierpliwością czekam na więcej,
B.
Naćpany Harry>>>>>
OdpowiedzUsuńHarley i jej pomysły xD
Świetny xx
Harruś niegrzeczny chłopczyk. Taką wersję kocham. A rozdział cudny. Czekam na następny
OdpowiedzUsuń