środa, 8 kwietnia 2015

Chapter 7.

Ostatni wieczór był świetny. Po filmie poszliśmy do Frankie&Benny's, gdzie zjadłam spaghetti z klopsami, a Harry jakiś dziwny zawijany kozi ser[1]. Byłam taka szczęśliwa, gdy wróciłam do domu, nawet nie myślałam o tej niezręcznej sytuacji między mną a Harry'm w kinie.

Następnego dnia idę do szkoły, a po zajęciach pani Valentine podchodzi do mnie, jej szeroki uśmiech powoduje, że ja również lekko się uśmiecham. Harry szybko wychodzi z klasy, ale zatrzymuje się i czeka na Clyde'a.

- Harley, twoja znajomość książki, którą czytamy jest znakomita. Tak, jakbyś mogła wejść w umysł bohaterów i opisać to, co czują.

Szczęśliwie wzdycham, zdając swoje sprawę z tego, że nie mam żadnych kłopotów i dalej jej słucham.

- Wydaje mi się, że jeden z naszych uczniów na problem ze zrozumieniem jej koncepcji. Nie chcę cię zmuszać, ale mam spotkanie za dziesięć minut i nie mogę tu zostać, aby pomóc. Więc, miałam nadzieję, że może mogłabyś poświęcić trzydzieści minut swojego czasu dla Clyde'a-

Mój umysł gaśnie po usłyszeniu imienia Clyde. Zrobiłabym wszystko, aby spędzić z nim trochę czasu. Jest naprawdę najbardziej atrakcyjną osobą, jaką kiedykolwiek widziałam. I nie dlatego, że jest, jak to się mówi, "gorący". Po prostu ma w sobie coś, co sprawia, że podoba mi się. Może to przez jego krzywy uśmiech i brązowe oczy. Albo przez jasno brązowe włosy, które sprawiają, że mam ochotę zatopić w nich swoje palce. Jest taki wysoki jak na swój wiek i uwielbiam sposób, w jaki patrzy na mnie z góry, obdarowując spojrzeniem. On jest po prostu... nieskalany.

- Zrobię to. - natychmiast odpowiadam, na co pani Valentine uśmiecha się z sukcesem. Odwraca się w bok i przełykam ślinę, kiedy Clyde staje w drzwiach, a wściekły Harry stoi na przeciw.
- Błagam, nie gadaj, że mnie w to wkopałeś. - słyszę surowy, prawie szepczący głos Harry'ego.
- Jezu, Harry. - odpowiada, a ja wzdrygam się na słowo, którego użył. - Będę tutaj tylko chwilę. Dlaczego nie możesz tutaj na mnie po prostu poczekać?
- Okej. - pani Valentine wydaje radosny okrzyk, a potem kieruje swój wzrok na Harry'ego i uśmiecha się lekko. - Wy, zachowujcie się. Niedługo wrócę.
Niezręcznie przysuwam się do ławki, czuję, że zaczynam się denerwować, kiedy Clyde sprytnie pokonuje drogę ku mnie z szerokim uśmiechem. - A więc to ty jesteś moim korepetytorem?
- T-tak. - jąkam się. Harry przewraca oczami i podchodzi do ławki. Myślałam, że kiedy podejdzie do niej to usiądzie na krześle i poczeka, ale zamiast tego wspina się i siada na niej swoją tylną częścią ciała, po czym ciężko wyciąga telefon, aby pograć.
- Kolego, nie można siadać na ławkach.
- Zamknij się i czytaj książkę. - odpowiada.
Pozostaję cicho, kiedy wyciąga swoją książkę i kładzie ją przede mną. - O czym ona jest?
- Cóż, to historia miłosna-
- Jestem głupi, więc będziesz musiała mi to wyjaśnić powoli. - mówi, a potem delikatnie się uśmiecha. Jego oczy są wspaniałe.
- Cóż, w zasadzie jest o-
- Dlaczego po prostu nie obejrzysz filmu? - głos Harry'ego przerywa nam naszą randkę na co marszczę brwi.
- Film omija ogromną część książki. - warczę przed przysunięciem się z krzesłem bardziej ławki. Clyde wzdycha i kładzie brodę na knykciach. Uśmiecha się do mnie, gdy po pięciu minutach ponownie wracam z nim z powrotem do książki i naprawdę czuję ucisk w żołądku ze zdenerwowania nawet, kiedy prawie w ogóle się nie odzywa.
- Cóż, cieszę się, że to ty jestem moją korepetytorką. - Clyde przybliża swoją twarz do mojej. Chichoczę nerwowo, na co daje mi zabawne spojrzenie, przez co niezręcznie kaszlę i wracam do książki.
- Twoje oczy są takie duże. - obserwuje mnie i nie mam pojęcia, co powiedzieć. Jedynie lekko kiwam, na co ten uśmiecha się jeszcze szerzej.
- Wszyscy to mówią. - szepczę.
- Więc, jesteś bardzo, no wiesz, religijna?
Nie wiem, co powiedzieć. - Ja-ja-ja... Tak.
- Wiesz, że Bóg tak naprawdę nie istnieje, co nie?
- Uh-
- No wiesz, kiedy umrzesz, nigdzie nie idziesz. - mówi jasno, ale ja tylko gapię się na niego ze zmarszczonymi brwiami.
- To twoje zdanie.
- Taka jest prawda. Jest tyle dowodów naukowych udowadniających, że ewolucja miała miejsce jeszcze przed Bogiem. Jak możesz wciąż wierzyć w te rzeczy? - przynajmniej nie wydaje się być przy tym agresywny. Wygląda, jakby rzeczywiście chciał się tego dowiedzieć, ale ja czuję się naprawdę bezbronna.
- Ponieważ... Po prostu wierzę.
- Ale dlaczego?
Przełykam ślinę. - Bóg pomaga mi w życiu-
- Jak?
- Po prostu to robi. - szepczę.
- Nie, on nie jest prawdziwy.
- Clyde, przestań ją kurwa molestować. - Harry wzdycha obok mnie, a ja mentalnie dziękuję mu za to.
- Też jesteś Ateistą. Zamknij się. - argumentuje.
- Zajmij się swoją książką- - jego telefon nagle zaczyna dzwonić, w efekcie czego jęknął zdenerwowany, jednak przed odebraniem wybiega z klasy. - Zaraz wrócę.
Clyde wraca do mnie. - Chciałbym, żebyś nie była taka zimna i cnotliwa, mogłabyś zajść daleko w życiu.
- W przyszłym roku składam podanie na Oxford. - mówię z szeroko otwartymi oczami.
- Prawdopodobnie nie dostaniesz się tam. Nie, że jesteś głupia, tylko po prostu wielu ludzi, którzy sądzą, że są lepsi od innych, składają tam papiery. Ale nie mówię tu o sposobie na edukację, tylko o sposobie na reputację.
- Co?
- Masz duży tyłek, co nie? - pyta. Czuję, jakbym miała się zaraz popłakać. - Wiesz ilu chłopaków mogłoby chcieć ci wylizać[2]? Ale nie wkładasz żadnego wysiłku w to, żeby dobrze wyglądać.
- Nawet nie wiem, co to znaczy. - szepczę zażenowana, ale on tylko stara się stłumić swój śmiech.

Clyde, chłopak, o którym codziennie marzyłam, naprawdę jest taki? Właśnie tak się zachowuje?

- Migdaliłaś się już kiedyś?
- Huh?
- Pieściłaś, z języczkiem... Obściskiwałaś się z kimś?
- Oh. - on kiwa głową. - Nie.
- Jesteś słodka. Naprawdę powinnaś częściej wychodzić. To znaczy, mogę pokazać ci jakąś sztuczkę albo dwie.

Krzyżuję ręce na piersi z wahaniem, zastanawiając się, co właściwie ma na myśli. Jest bardzo, bardzo, bardzo atrakcyjny.

- Mówisz, że... chciałbyś mnie pocałować? - niewinnie pytam, wydymając lekko usta, kiedy ten nie odpowiada.
- Uh... pewnie.
- Ale... zrobisz to ładnie?
- Co masz na myśli?
- Tylko pocałunek. - odpowiadam.
Wywraca oczami, ale przytakuje. - Tylko pocałunek.

Czuję, jak przykłada dłoń do mojego policzka, moje serce boje coraz mocniej z przerażenia. Oblizuje wargi, a ja nieznacznie marszczę brwi przed zamknięciem oczu i pochyleniem się. Jego usta są wilgotne i delikatnie wsysają się w moje.

Wycofuję się, wiedząc, że to już koniec. Mój pierwszy pocałunek się skończył, a ja po prostu odrzucam to ot tak.

- Już tego żałuję.
- Jezu, Halrey, to był tylko pocałunek.
- Proszę, nie wzywaj imienia Pana Boga Twego na daremno.
- O, mój Boże. - śmieje się, gdy ja kulę się przez to, że znowu to powiedział. - Poważnie? Jesteś... Jesteś stuknięta.

Najgorsze jest to, że on nie ma pojęcia, że to boli.

Harry wchodzi sekundę później i marszy brwi na naszą dwójkę, widząc twarz Clyde'a znajdującą się przy mojej jeszcze po naszym pocałunku. - Uh.
- Harry, przegapiłeś świetny pocałunek.
- Oh?
Przestraszona zaczynam się trząść. - Nie-
- Co, teraz się tego wypierasz? - śmieje się.
- Nie chcę o tym rozmawiać. - przełykam ślinę.
- Ale podobało ci się? - docieka Harry.
To jedyne pytanie, na które odpowiem. - Nie.
- Ha, twoja gierka jest słaba. - uśmiecha się do Clyde'a. Nie rozumiem jego słów.
- Jakbyś potrafił zrobić to lepiej. - kwestionuje.
- Clyde, nie rób z tego zakładu. - Harry odzywa się ostro, krzyżując ręce na piersi i zaciskając szczękę.
- Za późno. Pocałuj ją i zapytaj, kogo woli.
- Szczerze, musiałbyś mi za to zapłacić. - Harry marszczy brwi.

Ci chłopacy nie są zbyt pewnymi siebie. Nagle, na twarzy Clyde'a pojawia się bezczelny uśmieszek, kiedy patrzy na Harry'ego. Przez sekundę szepcze coś do niego, a ja pragnę wiedzieć, co. Zgaduję, że to ja będę tą, która się o tym dowie, kiedy obaj stają na nogi.

Również wstaję ze strachu. - Dlaczego obaj się tak na mnie patrzycie?
- Wyjdziesz gdzieś ze mną, Harley? - Clyde mówi drwiąco i z całą pewnością wiem, że nie to miał na myśli.
- Nie. - Harry żartobliwie jęczy, a ja na chwilę tracę oddech, czując go tuż za sobą. - Ona wychodzi ze mną.
- Ale jest dla ciebie zbyt seksowna. - Clyde przybliża się, stając blisko naprzeciw mnie. Czuję jakbym zaraz miała nawrzeszczeć na nich zalana łzami przez to, że drwią ze mną w ten sposób. To okropne.
- P-proszę przestańcie-
- Wiem, że jest dla mnie zbyt seksowna. Uwielbiam sposób, w jaki zapina guziki po samą szyję, jest taka zadziorna.

Czuję się zniesmaczona i zażenowana. Mój przybrany brat mówi o mnie w seksualny sposób. Nie obchodzi mnie czy żartuje, czy nie, to jest złe na wiele sposobów.

- No dalej Harley, pozwól mi dać ci klapsa z Biblią i zobaczyć, jak religijna po tym będziesz. - żartuje Clyde, a ja mam już dość. Walczę o wyjście z pomiędzy tej dwójki, ciężko przy tym dysząc i próbując się nie popłakać. Nie mogę im tego odpuścić, muszę wiedzieć, co myślę.

- Harry, tak szybko, jak znalazłeś przyjaciela, przemieniłeś się w okropną osobę! Wydaje ci się, że musisz się popisać, ale to nie prawda, tylko sprawiasz, że wyglądasz na złego człowieka. Nie potrzebuję żadnego z was, robiących sobie zabawę z tego, że nie jestem atrakcyjna, bo nie jestem codziennie wysmarowana toną makijażu, nie mam spalonych włosów i nie noszę idiotycznej bielizny. Może wam się to wydawać śmieszne i możecie kpić, udając, że znaleźliście we mnie coś atrakcyjnego, ale to nie prawda! Obaj jesteście...

Nie mogę nawet oddychać. Jestem tak bardzo przytłoczona tym wszystkim i czuję się zażenowana, nawet nie mogę przetworzyć swoich myśli. Oczy Harry'ego wypełniają się czymś w rodzaju żalu, ale muszę odejść.

- Harley, to tylko żart-

Wychodząc, dławię się własnymi łzami i niespodziewanie wpadam na panią Valentine, która musiała wracać ze swojego spotkania. - Harley, kochanie, co się stało? - mówi do mnie, ale chcę wyjść z tej szkoły i sama wrócić do domu.

Ignoruję ją, przykładam dłoń do swoich ust i po prostu wybiegam ze szkoły tak szybko, jak mogę. Dlaczego ludzie mi to robią? A szczególnie ktoś, komu moi rodzice za wszystko płacą i pozwalają mieszkać w naszym domu. Dlaczego on mi tak umniejsza?

Nikomu nie mogę ufać.

____________________________________________________

[1] zawijany kozi ser
[2] "wylizać" - tutaj po angielsku 'rim' oznacza Lizać komuś odbyt. <---- ale nie chciałam tego pisać tak dosłownie, bo to brzmi... niesmacznie. XD rozumiecie. :p

Akcja zaczyna się rozkręcać i robi się naprawdę ciekawie! :D

Proszę o komentarze, choćby słowo "czytam"
to dla mnie wiele znaczy. :)

16 komentarzy:

  1. Czekam na następny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Czytam i czekam na kolejny
    Genialne!

    OdpowiedzUsuń
  3. Super! Nie mogę sie doczekać następnego! Czytam od początku, ale przyznam się, że nie komentowałam, od teraz będę skoro to dla Ciebie dużo znaczy ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Swietny rozdzial :)
    Biedna Harley
    Czekam na nn ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Narazie mój najlepszy rozdział! Nie wiedziałam, że podoba jej się Clyde. Woow.
    I w ogóle myślałam, że nie dopuści do tego pocałunku, a tu taki zawód... No ale cóż. :D
    Ciekawa jestem czy Harry za nią poleci xx
    A i zapomniałam ; tutaj strasznie widać jaka Harley jest nieśmiała i skromna, prawda?
    Gorąco pozdrawiam,
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w następnym rozdziale dopiero będzie się działo! :D

      buziaki!

      Usuń
    2. Zaostrzyłaś mój apetyt Anio -.^
      Już się nie mogę doczekać,
      B.

      Usuń
    3. cieszę się. :*

      + mam na imię Ana, haha. :D

      Usuń
    4. A czymś się różni Ania od Any? Ja tam nie widzę żadnej różnicy :D
      Ale jeżeli Ci nie przeszkadza wolałabym Ania - mam z tym imieniem dobre wspomnienia -.^
      B.

      Usuń
    5. wielkiej różnicy nie ma, jednak zawsze ludzie poznając mnie, mylą się i mówią "Ania", a ciągłe poprawianie mojego imienia poważnie działa mi na nerwy. :p
      ach, chyba jakoś to przeżyję. :p

      Usuń
    6. No chyba że :D
      Ja tak mam z przyzwyczajenia ;d
      Ale może Ci to ułatwię, Ano, bo jeszcze nam tu z nerwów zejdziesz -,^
      B.

      Usuń
  6. No i to lubie!
    Harley i jej pierwszy pocałunek xD
    Świetny xx

    OdpowiedzUsuń