wtorek, 21 kwietnia 2015

Chapter 9.

Wdech, wydech. Wdech, wydech. Wdech, wydech.

Nawet nie próbuję podjąć jakiejkolwiek rozmowy towarzyskiej, ponieważ wszyscy wokół mnie są już pogrążeni w rozmowie. Devon wróciła do domu, nie chciała zostać, skoro miałyśmy tylko tu siedzieć,żeby mieć na oku tych wszystkich ludzi w naszym wieku. 

- Chcesz bezalkoholowego drinka? - wpada Clyde i siada obok. Podstawia mi kieliszek z pomarańczowym poblaskiem i kawałkiem cytryny obok.
Ciężko przełykam ślinę przed otworzeniem ust. - Tata chciał użyć tych cytryn do niedzielnych naleśników.
- Huh?
- Nic. - szepczę i z wdzięcznością biorę od niego szkło. Upijam łyka, ale spotykam się tylko z kwaśnym smakiem.
- Oh, mój- co to jest? - oblizuję usta i muskam swój język zębami.
Clyde niezgrabnie wzrusza ramionami. - To sok cytrynowy.
- Oh, to ma sens.
Dopijam do końca i chociaż smak staje się coraz mocniejszy- jakoś... podoba mi się to. - To jest kwaśne, ale fajnie kwaśne.
- Chcesz jeszcze? - marszczy brwi.
Przytakuję. - Ale dlaczego to jest w takim małym kieliszku? Czy mogłabym prosić to samo w jakieś szklance? Jestem naprawdę spragniona.
Patrzy na mnie, jakby chciał się roześmiać, ale ostatecznie jedynie kiwa i zabiera ode mnie kieliszek. - Zaraz wrócę.

Staję na nogi, zdejmując mój sweter, zaczynam czuć, że robi mi się dziwnie gorąco w tych ciuchach i przy takiej pogodzie. Mruczę sobie pod nosem, przechodząc do ogrodu i tym samym zostawiając innych.

Wciąż szumi mi w głowie, to nic rozpoznawalnego, ale jestem z tego całkiem zadowolona. Zdejmuję buty, a moje stopy wędrują przez niewielki teren porośnięty trawą. To prawdopodobnie jedyna rzecz, którą lubię w naszym domu, ma świetny teren z tyłu. Właściwie to nie jest on jakiś wielki, ale wystarczający, aby zrobić tu basen.

Mokra trawa łaskocze moją skórę, kiedy przechadzam się po ogrodzie, czując, że robię się co raz szczęśliwsza przez chłodne powietrze.

Kucam i kładę się na ziemi, wydając przy tym spokojne westchnienie. Niebo jest piękne tej nocy.

- Cześć skarbie, co ma- cholera.

Szybko siadam na widok Harry'ego, odrywającego telefon od ucha i rozszerzającego na mnie oczy. Kaszle niezręcznie, opierając się o tylne drzwi. 

- Z kim rozmawiasz?
- Z nikim.
- To wydawało się być bardzo ważne. - mamroczę.
- Nikt ważny dla mnie. - mówi ostro, a ja zmieszana krzywię się.
- Co?
- Nic. - mruczy.
- Nikt ważny dla ciebie? - klękam.

Powoli podchodzi do mnie, wyciągając paczkę papierosów i ponuro zapala jednego. Siada i krzyżuje nogi, te wszystkie bardzo proste chwile sprawiają, że wygląda jakoś pusto.

- Przestałem stawiać ludzi na pierwszym miejscu już dawno temu. - wciąga dym papierosowy i zamyka oczy, kiedy jego koniec zaczyna iskrzyć.
- To smutne. - gapię się na niego.
- To nie jest smutne, to jest proste. Wszystko robię po swojemu i nikogo nie obchodzi, żeby mnie zatrzymać, bo z nikim nie jestem blisko. To nie jest przygnębiające, po prostu tak chcę. - zaciąga się jeszcze raz, trzyma go trochę zbyt długo, ponieważ dym zaczyna wychodzić mu nosem. I wtedy wydmuchuje go, odchylając głowę do tyłu.

- Tak czy inaczej, dlaczego tutaj jesteś?
- W środku jest gorąco.
- Zgaduję, że ludzie podgrzali trochę atmosferę. - sugeruje i wraz z tymi słowami koniuszki palców u jego lewej ręki tworzą szlak w trawie.
- Twoi przyjaciele są interesujący. Znam ich od jedenastego roku życia, ale nigdy z nimi nie rozmawiałam. Jestem przerażona tym, jak się zachowują. - również owijam wokół palca źdźbło trawy i spuszczam głowę. Podnoszę na niego wzrok, kiedy odpowiada.
- Są chujami. Nie powinienem był rzucać mojej szkoły, kiedy byłem w twoim wieku. Mogłem być na Uniwersytecie, ale musiałbym poprawiać cały rok. I wiem, że wszyscy, którzy tam są, skończą dokładnie tak samo, jak ja. - wygląda na zranionego i zhańbionego. Zaciąga się ponownie papierosem i wydmuchuje dym  w powietrze, powodując, że lekko się krztuszę.
- Może się zmienią.
- To źli ludzie, Harley. - szepcze.
Marszczę brwi w przerażeniu, kiedy siadam i wpatruję się w niego wyraźniej. Ciężko przełykam, moje piwne oczy zwiększają się na niego. - Nikt nie jest zły, Harry. Tylko zagubieni.
 - Zawiodłem wielu ludzi. - rzuca na mnie okiem, a potem odwraca wzrok z jakby odrazą.
- Jak?
Tylko kręci głową. - Nic, nie martw się. Zimno ci?
Wiem, że to jest coś, przez co rozmowa o tym jest dla niego niekomfortowa, więc odrzucam ten temat i kręcę głową. - Nie.
- Dobrze. - mruczy i łączy swoje brwi. - Uh, czy ty-
- Harley, Harry! Co wy robicie? Mam drinka Harley!
Szybko wstaję, zakładam buty i biegnę do Clyde'a. Ma dokładnie tego samego drinka, ale tym razem w dużej szklance. - Do tego dałem nawet trochę więcej soku cytrynowego.
- Dzięki. - z wdzięcznością biorę go od niego i szybko wypijam, aby zaspokoić pragnienie. - Jest niesamowity, co to?
- Uh, cóż, jakiś sok pomarańczowy-

Nie mogę wysłuchać nawet sekundy dłużej składników napoju, ponieważ czyjaś dłoń wyrywa mi go z rąk. Harry stoi obok mnie i bierze łyka. Marszczy brwi, rozszerzając nozdrza i piorunuje wzrokiem Clyde'a.

- To pieprzona tequila.
Wzdrygam się na słowo, którego użył. - Nie, to sok cytrynowy.
Harry patrzy na mnie, jakbym była najgłupszą osobą na ziemi. - Harley, ja- Halrey! Boże! To w ogóle nawet nie smakuje jak sok cytrynowy! Jak mogłaś to pomylić z sokiem cytrynowym? Dlaczego jesteś taka naiwna?
Wkurzona krzyżuję ręce na piersi i marszczę się. - Nie jestem naiwna.
- Pijesz alkohol, Harley! Taquila jest mocna!

Nie mam nawet najmniejszego pomysłu dlaczego, ale jego złość mnie onieśmiela. Czuję się trochę przestraszona, więc robię krok do tyłu, wbijając paznokcie w dłonie opuszczone po bokach.

- Przestań wrzeszczeć.
- Jezu Chryste! Nie wrzeszczę! - wrzeszczy.
- Właśnie, że tak! - odkrzykuję. - Nie jesteś moim ojcem, więc przestań wrzeszczeć!

Wydaje jęk zdenerwowania i bierze swoje włosy w pięści. I niespodziewanie praktycznie rzuca we mnie drinkiem, więc łapię go, a trzy czwarte wylewa mi się na ręce.

- Dobrze. Idź się upić, Harley. Szczerze nie obchodzi mnie co robisz. Ale kiedy będziesz schlana, nie proś mnie o pomoc, bo nie będę ci trzymał głowy nad jakimś pieprzonym kiblem albo przenosił cię do łóżka.

Wypiłam mojego drinka, a potem następnego i tak jeden z drugim. Nie upiję się. Jestem zbyt inteligentna, aby być nietrzeźwa.

- Harry naprawdę wie, jak uderzyć w twój czuły punkt, co?
Kręcę głową, kończąc mojego czwartego drinka. - On po prostu... Jest dla mnie niemiły od momentu, w którym się poznaliśmy. Nie chcę o tym rozmawiać. - mówię i siadam na wysokim, obrotowym krześle barowym w kuchni, powoli okręcając się, aby się jakoś rozproszyć.
- Więc, potańcówka* jest za parę tygodni. - porusza ten temat.
- Nie idę. - pochmurnieję na myśl o tym. To głupia impreza dla 12 i 13-latków, żeby powitać nas ponownie w nowym roku szkolnym. To coś prawie jak bal, ale nie tak tandetny i ważny.
- Dlaczego nie? - przechyla się do tyłu, mamrocząc te słowa. Jest niewiarygodnie pijany.
- Ponieważ mam jedną przyjaciółkę? - podnoszę brwi.
- To nie prawda. Masz mnie. - daje mi uspokajający uśmiech. - Tak, wiesz co? Ja będę twoim n-najlepszym przyjacielem. Będziemy najlepszymi przyjaciółmi, jak naprawdę dobrzy przyjaciele.
- Właśnie o to ci chodzi? Czy po prostu jesteś pijany? - pytam sceptycznie, a on daje mi podejrzany uśmiech przed kiwnięciem głową i podniesieniem swojego kieliszka.
- Toast... za nowych najlepszych przyjaciół.
- Ja już nic nie mam. - niezręcznie mruczę.
- Oh. - mamrocze i wlewa połowę swojego drinka do mojego. - Zdrówko!
- Zdrówko. - szepczę bez entuzjazmu przed wzięciem małego łyka. Żałuję, że piję. Ale robię to przez to, że Harry mnie wkurzył i po prostu chcę mu pokazać, że nie jestem taka naiwna jak sądzi.
- Tak, wpadnę po ciebie o ósmej i będziemy mogli pójść razem. J-jak randka, prawda?
- Tak sądzę.

Chwilę później Harry pojawia się w kuchni. Jego twarz pozbawiona jest wyrazu, wygląda na niemal martwego w środku. Podchodzi do lodówki, wyciąga puszkę piwa, którą przyniósł jeden z chłopaków.

- Hej, Harry. Zgadnij co się stało! Harley i ja jesteśmy teraz najlepszym przyjaciółmi!
Przez moment na jego twarzy widać grymas niezadowolenia. - Naprawdę mam to gdzieś.
- Nie bądź kutasem, stary. - wypuszcza powietrze. - Idziemy razem na potańcówkę!
- Co?
- To jak bal. - wreszcie się odzywam.
- Oh. - mówi uświadomiony. - Nadal mam to gdzieś.

Po kilku godzinach wszyscy sobie poszli, więc spokojnie udaję się do łóżka. Harry ciągle siedzi mi w głowie, ten moment, w którym powiedział, że jestem naiwna. To mnie zabolało i nie mam pojęcia dlaczego. Jestem wyzywana każdym możliwym przezwiskiem pod słońcem przez ludzi w mojej szkole, więc dlaczego obchodzi mnie akurat to, co on myśli.

Następnego dnia przygotowuję się do szkoły, a skoro mam jeszcze półtora godziny, to postanawiam posprzątać akwarium moich rybek. Wyciągam Caesar'a, Forrest'a, Tybalt'a i Rybę z akwarium i wkładam je do woreczków z wodą. Wyciągam ogrzewacz i automatyczną oczyszczarkę wody. Cóż, coś co było automatyczną oczyszczarką wody. Woda w akwarium zaczyna robić się obrzydliwie zielona. Kładę ogrzewacz na łóżku podczas szorowania, kiedy nagle Harry wchodzi, ziewając.

- Czyścisz akwarium o wpół do siódmej rano? - mruczy od nosem, nie wydaje się być już tak rozdrażniony, jak ostatniej nocy.
Jestem ostrożna, ale w końcu odpowiadam. - Mam czas wolny, więc równie dobrze mogę to zrobić teraz.
- Nie masz automatycznej oczyszczarki wody?
- Mam jedną, ale nie działa.

Tylko wzdycha i zajmuje miejsce na moim łóżku, czekając na mnie. Słyszę głośny trzask, kiedy siada, przez co odwracam głowę w jego stronę.

- Co to było? - pytam powoli i surowo.
- Uh, moje plecy. Dobijające. - kładzie rękę za sobą i kojąco pociera swoje plecy.
- Powinieneś pójść z tym do lekarza. - sugeruję.
- Będzie dobrze.

Kończę szorować akwarium i proszę Harry'ego o pomoc. - Możesz podać mi ogrzewacz? Powinien być gdzieś tam, gdzie siedzisz.

Lekko zamiera i szybko mi go wręcza. Z jakiegoś powodu, wydaje mi się, że wygląda dziwnie inaczej. Ale nie mogę stwierdzić, co dokładnie jest z nim nie tak.

- Złote rybki żyją w ciepłej wodzie?
- Zależy w jak ciepłej. Gdyby woda miała wysoką temperaturę, prawdopodobnie umarłaby.

Zakładam go i wlewam trochę ciepłej wody do akwarium przed wrzuceniem moich rybek z powrotem do środka. - Wrócę za kilka godzin. Obiecuję, że w drodze powrotnej wejdę do sklepu zoologicznego i kupię wam jakieś kamyczki czy coś.
- Gadasz do ryb. - marudzi i staje na nogi. - Przestań.

Potem odchodzę i razem idziemy do szkoły. To wciągające, ale raz na zakończenie dnia, tak, jak obiecałam, pójdę kupić im jakieś ładne kamyczki i ozdobną czaszkę.

Harry wysiadając z autobusu od razu idzie do domu, ale ja decyduję się zostać w mieście i kupić jakieś rzeczy do szkoły i te sprawy.

Jestem w domu jakąś godzinę później. Idę prosto na górę, żeby odłożyć tych kilka świetnych rzeczy, ale czuję jakby spaleniznę, dziwne.

Biegnę do mojego pokoju, otwieram drzwi i znajduję Harry'ego klęczącego naprzeciw mojego akwarium z czterema martwymi ciałkami unoszącymi się na wodzie.

Moja dolna warga drży z przerażenia, upuszczam wszystkie torby, chcąc się rozpłakać, ale jestem zbyt znerwicowana, aby to zrobić.

- To był wypadek. Mogłem usiąść na ogrzewaczu, ale nie sądziłem, że to mogłoby zrobić cokolwiek-
- Ty... usmażyłeś... moje... rybki...

_______________________________________

* potańcówka, czyli "Dinner&Dance" - to coś na zasadzie naszej polskiej studniówki, czyli najpierw podawany jest posiłek, a potem tańce. :p

Komentujcie. :)

8 komentarzy:

  1. Harry jak mogłeś zabić rybki???
    Świetny xx

    OdpowiedzUsuń
  2. Harold - morderca rybek. On je usmażył! No jak on mógł! :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. Harley piła. WOW. Ale ciekawe, naprawdę ciekawe jest to, że tyle wypiła, a pijana jakoś nie była :D
    I Harry.. No Harry, który usiadł na podgrzewaczu :D Biedne rybki ;x
    I czyżby Clyde zakochał się w Harley? Czy tylko udaje? Chyba czuję zakład ;s Lub negatywne intencje? :D Pożyjemy, zobaczymy.
    B.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Harley jest zbyt inteligentna, żeby się upić. :D
      Clyde... dowiemy się w następnym rozdziale. ^^

      Usuń
  4. O ty wrednoto nooo.. Ale ja nie chcę czekać ;s
    A alkoholu nie da się przechytrzyć :D
    B.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawy rozdział. Harry jak mogłeś usmażyć rybki Harley. Czekam do następnego. Pozdr ;-)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny rozdział, bo tak wchodze codziennie i sprawdzam. Co ile będą się pojawiać?? ����

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ojej! :* no tak myślę, że w niedzielę powinien się pojawić, a jeśli nie to na 100% w poniedziałek. :)

      Usuń