Przez weekend rozmawialiśmy ze sobą naprawdę niewiele. Nie dlatego, że byliśmy na siebie źli, po prostu nie mieliśmy o czym rozmawiać. Nawet nie całowaliśmy się. To męczące, ale przypomina mi o tym, jak bardzo nie lubię go, jako osoby przez to, w jak mizoginiczny (wrogi kobietom) sposób mówi i to, jaki jest nieuprzejmy. Zdecydowanie nie jest typem osoby, w której otoczeniu chciałabym przebywać, jednak mimo to, współczuję mu. Czasem potrafimy dobrze się dogadywać, potrafimy się nawet razem śmiać; jednak wciąż czegoś tutaj brakuje. I nawet jeśli istnieje jakaś szansa na odnalezienie tego zagubionego kawałka, to przekraczałoby granice Harry'ego.
- Nie, dzięki.
Wytrzeszczam oczy na jego odmowę, kilka osób robi to samo, podczas gdy na twarzy Pani Valentine pojawia się ironiczny uśmieszek. - Przepraszam?
- Nie, dzięki.
- Słyszałam, co powiedziałeś. - docina. - Ale udam, że nie, abyś mógł odpowiedzieć inaczej.
- Nie będę tego czytać przed klasą-
- Więc wyjdź. - instruuje.
Harry wypuszcza zmęczone westchnięcie i w końcu otwiera książkę na rozdziale trzydziestym-czwartym. Pani Valentine uśmiecha się po raz drugi i zaczyna czytać rozdział na głos. Wiedziałam, że Harry nie będzie aż tak wielkim kutasem.
Po około minucie przychodzi pora na czytanie Harry'ego. Do Elizabeth właśnie przybywa z wizytą Pan Darcy i teraz do akcji mają wkroczyć umiejętności aktorskie Harry'ego. - Nadaremnie walczyłem ze sobą-
- Boże, nie. - przerywa gorzko. - Włóż w to więcej emocji. To moja ulubiona część książki, nie niszcz jej.
- Nie każdy umie grać. - kłóci się Harry, testując jej cierpliwość.
- Ale każdy może spróbować. A ty, Harry- nie próbujesz.
- Wywraca oczami i jeszcze raz zaczyna swoją część. - Daremnie walczyłem ze sobą. Nie poradzę, nie zdławię mego uczucia. Pozwól mi, Pani, wyznać, jak gorąco cię wielbię i kocham.
Pani Valentine kontynuuje czytanie, przyjmując na siebie rolę Elizabeth. Jakoś nie podoba mi się sposób, w jaki jej głos brzmi z głosem Harry'ego- jak rozmawiają z takim uczuciem.
Nie podoba mi się ten rozdział.
Patrzę na Panią Valentine, która jest zbyt zajęta intensywnym wpatrywaniem się w oczy Harry'ego, wypowiadając swoją część. Prawdopodobnie zna słowo po słowie przez tak częste czytanie tej książki. Ale czuję się naprawdę niekomfortowo przez to, że nie może oderwać od niego wzroku, patrzy na niego w sposób, w jaki nauczyciel nie powinien patrzeć na swojego ucznia- nie z tak wielkim uczuciem.
Ona okazuje uczucia względem niego?
W moim brzuchu pojawia się niepokojące uczucie przez tą całą lekcję i cieszę się, że to już koniec. Szybko kieruję się w stronę Harry'ego, na co posyła zdezorientowane spojrzenie w moją stronę. - Dlaczego stoisz obok mnie?
Czuję się trochę urażona, ale odpycham to uczucie. - Harry, muszę z tobą porozmawiać o czymś niesamowicie ważnym.
Harry natychmiast chwyta mnie za rękę i ciągnie na bok, gdzie nikt nas nie usłyszy. - Użyłaś swojej różdżki?
- Co? Nie. Nie o to chodzi-
- W takim razie nie jestem zainteresowany. - fuka i odwraca się.
Teraz to ja go szarpię. - Przestań zgrywać takiego obojętnego, ty bezmyślny kretynie. To naprawdę ważne.
- Czy ty właśnie nazwałaś mnie kretynem? - unosi brew.
- Tak, a teraz mnie posłuchaj. - wyszeptuję ostro i ciągnę go z powrotem na bok. - Pani Valentine ciągle na ciebie patrzyła, kiedy czytałeś. Myślę... Nie wiem, C-co jeśli ona cię lubi? To znaczy, to możliwe-
- Nie bądź głupia, Harley. - żuje gumę, mocno napinając przy tym szczękę przed bezmyślnym pokręceniem głową.
- Nie jestem głupia, widziałam, jak na ciebie patrzyła.
Harry próbuje ukryć uśmiech, jednocześnie śmiało zarzucając swoją torbę na ramię. - Pani Valentine jest bardzo rozwiązłą damą. Pewnie jest taka przez cały rok. Nie bądź zazdrosna.
- Zazdrosna? - śmieję się żałośnie. - Nie jestem- Nie mogę nawet- Dlaczego miałabym być zazdrosna?
- Ponieważ jest gorąca i poświęca mi swoją uwagę.
- Jesteś taki zarozumiały. - drwię.
Wkrótce po wypowiedzianych przeze mnie słowach dzwoni szkolny dzwonek i w końcu mamy pozwolenie na powrót do domu. Wysilam się, aby dotrzymać kroku Harry'emu, kiedy sfrustrowana usiłuję uzasadnić swoje zdanie.
- Słuchaj Harley, jesteś atrakcyjna, okej? Ale... po prostu brak ci seksapilu. To znaczy, dla mnie go masz, ponieważ pragnę... twojej persony. Ale dla innych- nie wielu ludziom podoba się sposób, w jaki się ubierasz albo jak robisz włosy. To są takie małe rzeczy, które mogłabyś zmienić. - mówi w innym języku.
Bardzo ciekawi mnie, dlaczego uważa, że jestem tak bardzo nieatrakcyjna seksualnie, muszę po prostu usiąść obok niego w drodze powrotnej do domu i zostawić Devon samą. - Powiedz mi ze szczegółami, dlaczego jestem nieatrakcyjna seksualnie.
- Nie chcę próbować i zmieniać cię.
- Powiedz mi. - żądam.
Wydaje rozdrażnione jęknięcie przed odwróceniem się w moją stronę. - Jesteś blada, nie układasz włosów, tylko czeszesz je i związujesz w kitkę. Nosisz wełniane swetry, nie malujesz się, nie ćwiczysz, jesteś zdecydowanie zbyt religijna i nieśmiała.
To naprawdę zabolało, ale ostrzegał mnie, a mimo to sama się o to prosiłam. - Nie zmienię się dla mężczyzny.
- Tylko generalnie wyróżniłem wady, które mogą być nieatrakcyjne dla mężczyzn. Ja sądzę, że jesteś seksowna. - szepcze cicho, więc nikt nie może tego usłyszeć.
Mam ochotę zbombardować go pytaniami, dlaczego tak myśli, ale postanawiam poczekać do momentu, w którym oboje będziemy już w domu. Tak szybko, jak wysiadamy z autobusu i wchodzimy do środka, od razu podążam za nim do jego pokoju. Jęczy zmęczony, pewnie chciałby się mnie po prostu stąd pozbyć, ale ja chcę odpowiedzi.
- Dlaczego sądzisz, że jestem seksowna? - splatam ręce na piersi, stojąc niecierpliwie w jego drzwiach.
Zdejmuje kurtkę i siada na łóżku przed położeniem się. - Jesteś blada, nosisz wełniane swetry, nie malujesz się, nie ćwiczysz, jesteś niesamowicie religijna i nieśmiała.
- Dokładnie to samo powiedziałeś, kiedy mówiłeś, dlaczego ludzie uważają, że nie jestem seksowna. - mamroczę niepewnie.
- Nie jestem jak większość facetów. - przekrzywia głowę na bok. - Ale nienawidzę patrzeć na twoje włosy związane w kucyk, są takie miękkie- powinny opływać twoją twarz i ramiona.
- A co z brakiem ćwiczeń? Dlaczego nie podoba ci się to?
- Jeśli chodzi o ciebie, to nie wydaje się w porządku. Nie potrafię wyobrazić sobie ciebie z mięśniami, podobają mi się twoje ręce i nogi jak makaron. - śmieje się do siebie.
- Próbujesz mnie komplementować, ale nadal czuję się obrażana-
- Po prostu wiedz, że jestem Harleyseksualny, cały pieprzony czas.
Uśmiecham się do siebie na moje szczęście i nieśmiało unoszę dłoń do moich ust. - Naprawdę?
O rany, jak mogłabym to wyjaśnić bez pochrzanienia własnych słów? Jest wiele rzeczy, które lubię w Harry'm, jego oczy są jedną z nich.
- Bardzo lubię twoje usta. - przyznaję.
- Co jeszcze? - mruczy i przesuwa się na bok, dając mi miejsce na łóżku. Niepewnie podchodzę i zajmuję miejsce na jego krawędzi. Jednak Harry szybko chwyta za moją rękę i przyciąga mnie bliżej, sprawiając, że upadam na pościel, a on opiera się na łokciu. Siadam na środku łóżka, otulając kolana ramionami.
- To tyle, chyba. - kłamię, tak wiele chciałabym mu powiedzieć, ale nie chcę wyjść na potrzebującą.
Natychmiast cichnie. - Nie wydaje ci się, że mój brzuch nie jest wystarczająco umięśniony?
Jakiego typu pytanie to jest? - Jest w porządku.
- A co z moimi nogami? Myślisz, że powinienem zbudować w nich więcej mięśni?
- Nie.
- A moje włosy?-
- Rany, Harry, podobają mi się twoje włosy. - wyszeptuję, nasze usta są blisko, mój oddech uderza o jego wargi.
Przebiega palcami przez moje włosy, rozpuszczając je. - Dobrze. Ponieważ nie chcę cię rozczarować.
Przysuwamy się do siebie co raz bliżej i kiedy w końcu nasze usta spotykają się, Harry chwyta za mój kark i przyciąga mnie jeszcze bliżej. Całujemy się niedbale, a właściwie to tak brutalnie, że aż ciężko nadążyć. Jego ogromne dłonie obniżają się do moich pośladków, ściskając je kusząco.
Uderzam dłońmi o jego ramiona. - Bez dotykania!
Warczy i natychmiast przenosi ręce. - Przepraszam. Dałem się ponieść. - wyszeptuje między pocałunkami. - Przy tobie zawsze za bardzo daję się ponieść.
Moje wnętrze płonie z podekscytowania na uczucie pragnienia w dolnej części mojego ciała wywołane jego delikatnym dotykiem. Kładę dłonie na jego klatce piersiowej, które w czasie pocałunków zsuwają się co raz niżej. Jego język wije się w okół mojego i, na moje nieszczęście, wydaję pojedyncze jęknięcie, dając mu tą satysfakcję.
Nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak nisko znajdują się moje dłonie do momentu, w którym odsuwam się, aby zaczerpnąć oddech. Nasz wzrok pada prosto na moje ręce, spoczywające tuż nad jego kroczem. Natychmiast wycofuję się, jednak uśmiech nie opuszcza jego ust.
- Możesz go dotknąć jeśli chcesz.
- N-nie. - panikuję. - Nie mogłabym. Nie wiedziałabym, co robić.
- Jestem tutaj, aby ci to pokazać. - szepcze niskim głosem.
Zamieram, przełykając ślinę, moje sztywne palce łapią palce Harry'ego. Splata je razem i spogląda na mnie troskliwie. - Harley, czy mogę prosić o twoją zgodę?
To było dziwnie grzeczne.
Tylko kiwam. Ciągnie moją dłoń w dół do jego spodni, moje ciało jest tym najbardziej zaniepokojone. Wstrzymuję oddech, kiedy Harry ostrożnie kładzie moją dłoń na jego kroczu, sprawiając, że drżę ze zdenerwowania, kiedy przytrzymuje ją w tym miejscu. Czuję... duże wybrzuszenie. To musi być to, co myślę, że jest, ponieważ Harry wypuszcza głębokie westchnięcie.
- Kurwa, Harley, chcesz go zobaczyć?
Nie jestem na to gotowa. - Nie. Jeszcze nie.
O Boże, co ja zrobiłam?
Dotykam chłopaka, niestosownie dotykam chłopaka, z którym nie jestem związana. Zgrzeszyłam. Oh nie, zgrzeszyłam.
- Dobrze, więcej nie. - panikuję, zostawiając go zdyszanego i skołowanego, podczas gdy sama zeskakuję z łóżka i wychodzę tak szybko, jak to możliwe.
Wbiegam do mojego pokoju, niemal drapiąc swoją skórę w rozczarowaniu przez odrażający wstrząs. Siadam na łóżku, otulając kolana rękoma i opieram się plecami o ścianę. O rany, to było bardzo złe, to było bardzo złe. Jak mogę kontynuować tą seksualną relację, skoro nawet nie jesteśmy razem?
Przenoszę dłonie pod nogi i zaczynam zirytowana drapać tył ud, żałując swoich czynów. - Jestem taka głupia. - szepczę do siebie ze złością, a tyłem głowy uderzam o ścianę. - Głupia, głupia, głupia!
Po dziesięciu minutach zaczynam odczuwać lekki ból głowy, więc przestaję i przerażona chowam się pod kołdrą, mając nadzieję, że będę mogła tu zostać już na zawsze.
________________________________________________________
15 komentarzy = rozdział 26 :)
Harley jest taka dziwna, chyba nigdy nie zrozumiem tej dziewczyny. Świetny rozdział. Czekam na następny :) K
OdpowiedzUsuńCzekaaaam na następny ;) Jezu Harley...
OdpowiedzUsuńBoże... haha to fanfiction >>>>>>>>
OdpowiedzUsuńO em dżi Harley jest dziwna w cholere, nie ogarniam jej
OdpowiedzUsuńŚwietny x
Haha super ;**
OdpowiedzUsuńSuper rozdzial. Xx
OdpowiedzUsuńJa chyba nigdy nie zrozumiem tych bohaterów xd czekam na nastepny
OdpowiedzUsuńHarley najlepsza :') czekam na następny :) x
OdpowiedzUsuńRozumiem Harley:')
OdpowiedzUsuńWłaśnie zaczęłam czytać to opowiadanie. ;) Bardzo mi się podoba. Znacznie różni się od tych, które czytałam wcześniej. W pozytywnym tego słowa znaczeniu. Z wielką niecierpliwością czekam na to, co wydarzy się w kolejnych rozdziałach. Dziękuję, że to tłumaczysz. Jest świetne. ;) Pozdrawiam. :D
OdpowiedzUsuńKocham soł macz! ♡
OdpowiedzUsuńNaprawdę mega dziękuję Ci, że to tłumaczysz :)
Ale chyba nigdy nie zrozumiem zachowania Harley XD
Sara xoxo
Świetny rozdział <3
OdpowiedzUsuńBoski x
OdpowiedzUsuńIdealny. Czekam na next. ;)
OdpowiedzUsuńKocham Xx
OdpowiedzUsuńUwielbiam xx
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Chorwacji :)
Alex ♡
Świetny rozdział ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda tylko, ze mimo 15 komentarzy ostro sie spóźniasz.