wtorek, 28 lipca 2015

Chapter 24.


Harry's POV

Gnieździ się tym swoim kruchym ciałkiem w wygodnym łóżku, otaczając się wilgotnymi chusteczkami, które zmoczyła ponuro szlochając. Jest piątek wieczór, a Harley zaplanowała oglądanie smutnych filmów, dopóki nie zaśnie. Z ciekawości staję w jej drzwiach i unoszę brwi.

- Dlaczego nie wyjdziesz nigdzie ze swoją przyjaciółką? - sugeruję, sam widok jej pochłoniętej w ośmiu poduszkach irytuje mnie.
Zatrzymuje film, jej przemoczone oczy lustrują mnie. - Oglądam Bezpieczną Przystań, następny jest Pamiętnik. A potem... obejrzę Titanic'a.
- Wiesz, jesteś najbardziej banalną osobą, jaką znam, jeśli chodzi o filmy. A co z takimi filmami jak Pulp Fiction? - nie zadaję sobie trudu pytając o to, przez co spogląda na mnie w ten swój wkurzający sposób.
- Nie wiem, o czym jest ten film. A oglądam romanse, bo może fajnie jest zakochać się w mężczyźnie o nierealistycznych standardach.
Czuję się urażony jej komentarzem. - Jakie są twoje standardy?
- Ktoś, kto nie przeklina i nie atakuje mojej religii. - mówi, jej oczy wciąż są wbite w ekran.
Kaszlę lekko i mrużąc oczy, nasilam swój wzrok. - Pierdolić Boga.
- Pierdolić ciebie. - fuka, ale jej oczy robią się wielkie z przerażenia. Przykłada dłoń do nie-tak-niewinnej małej buzi, jeszcze bardziej rozszerzając swoje spanikowane oczy. Ryczę ze śmiechu w odpowiedzi na jej nieszczęście, jednak w głowie uśmiecham się złośliwie na satysfakcję, którą mi właśnie dała.
- Harley Thomas-
- Przepraszam! - płacze. - Nie chodziło mi o to. T-ty sprowokowałeś mnie!
- Czy ty właśnie przeklęłaś-
- Przestań! - krzyczy i szybko wstaje na równe nogi. Wypycha mnie i trzaska drzwiami. - Wynocha z mojego pokoju!
Czubek mojego nosa styka się z drewnianymi drzwiami, kiedy sfrustrowany wypuszczam powietrze. Jednak chwilę później na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech i wracam pamięcią do jej słów. - Wiesz, to były pierwsze słowa, jakie mi powiedziałaś.
Odpowiada uderzeniem pięścią w drzwi, wprawiając je w drganie. - Używasz swojej różdżki?
Natychmiast otwiera drzwi, jej pełne usta zaciskają się, a potargane, brązowe włosy powypadały z jej kucyka. - Dlaczego mnie wkurzasz?
Drobny uśmiech pojawia się na moich ustach. - Ponieważ lubię, kiedy jesteś wkurzona.
Nieruchomieję, kiedy jej dłonie przyciskają się do mojej klatki piersiowej i pchają do tyłu. - Jesteś nieźle ubrany, więc czy czasem nie powinieneś już gdzieś wychodzić? Idź na jakąś imprezę czy coś, zostaw mnie w spokoju.

Mam niedługo spotkanie.

- Masz rację. - mówię rozdrażniony. - Powinienem gdzieś być.
- Dobrze. - prycha i znowu trzaska drzwiami.

Kręcę głową ze zdenerwowania i wychodzę z domu. Dojeżdżam motorem do celu, do dość luksusowego domu na dość luksusowej dzielnicy. Zmęczony przerzucam nogę nad motorem i szybko maszeruję do drzwi frontowych, poprawiając przy tym swoje włosy i doprowadzam się do ładu. Moja zachłanność na pieniądze odurza sumienie. Odmawiam krótką modlitwę, w którą i tak nie wierzę, przed tym, jak elegancko ubrana kobieta otwiera mi drzwi. Jest blisko trzydziestki, jej włosy są kręcone i staje tak w jedwabnej bieliźnie ze szklanką szkockiej w dłoni.

Obiecałem Harley, że będzie jedyną dziewczyną, ale to nie są dziewczyny. One są moją pensją.

Graj czarującego - Masz piękny dom.
Wygląda, jakby robiła to już wcześniej, przez to, jak reaguje na moje pojawienie się zamierzonym, rozwiązłym uśmiechem. - Urocze.

Szybko odwraca się i idzie naprzód, zostawiając drzwi otwarte. A więc pozostaje mi ugościć się samemu. Wywracam oczami na jej arogancję, nienawidząc tego w kobietach, które czasami pieprzę, bo to zawsze koliduje z moją.

Idę wzdłuż jej złotych, wielkich schodów, zbliżając się do ciemnoróżowej sofy, naprzeciw której znajduje się kominek. Odkłada szklankę i odwraca się twarzą do mnie. - Przed tym, jak... zrobimy cokolwiek. Masz tatuaże?
- Mnóstwo.
Gapi się swoimi nadętymi oczami i krzyżuje ręce. - Nienawidzę tatuaży.
Bądź czarujący. - Przykro mi, że nie pasuję do twoich standardów.
- Nie jesteś warty dwustu pięćdziesięciu. - kręci głową ze złością, a mój uśmiech lekko gaśnie. - Dam sto.
- Bo mam tatuaże? - warczę.
- Ponadto, twoje nogi są za chude, twoje włosy są obrzydliwe, a twój brzuch nie jest wystarczająco umięśniony. - ripostuje oschle.

Oh.

- Codziennie ćwiczę.
- Najwidoczniej niewystarczająco. - prycha.
- Nie jestem jakimś przedmiotem na sprzedaż, którego cenę można zmniejszyć przez wady, których nie mogę zmienić. - szydzę.
I natychmiast na jej twarzy pojawia się uśmiech. - To dlaczego płacę ci za bycie moim przedmiotem?
Mocno zaciskam dłonie w pięści i napinam szerokie ramiona, aby choć trochę uwolnić rosnącą we mnie wściekłość. Odwracam się i kieruję w stronę drzwi. - Jestem warty więcej niż sto.
Kim ona kurwa myśli, że jest? Ani razu w całym moim życiu nie zdarzył się nikt, kto próbowałby jakichkolwiek pieprzonych negocjacji przez moje ciało. Chcę wrócić do domu i zrobić kilka brzuszków.
- Sto pięćdziesiąt. - odzywa się nagle. Nieruchomieję i odwracam się lekko, patrząc na nią podejrzliwie.
- Dwieście. - żądam, a ona cmoka w dezaprobacie.
- Lepiej, żebyś był tego warty. - szczeka i dopija resztę szkockiej.

Mam ochotę zacisnąć pięści na włosach tak mocno, aż nie wypadną. Mógłbym po prostu wziąć kasę i rzucić się do biegu, ale klient ma zawsze rację. Nawet jeśli jest suką.

Naprawdę chcę mieć to już z głowy, więc natychmiast ściągam koszulkę, myśląc, że pewnie i tak zrobimy to przy kominku. Romantyczne otoczenie jest zbyt praktyczne.

Mierzy wzrokiem moje ciało, jej oczy są łagodne do momentu, w którym lądują na moim brzuchu i stają się zaniepokojone i przerażone. Bezczelnie robi szybki krok w tył i splata swoje chude ręce na piersi.

- Co to jest to coś na twoim brzuchu? To ohydne. - patrzy z nachmurzoną miną, podłe słowa pasują do jej pieprzonej mordy.
- Masz na myśli moje blizny? - pytam wolno jednocześnie marszcząc brwi.
- Jezu Chryste-
- Nie wzywaj imienia Pana Boga na daremno. - mówię ostro, ale natychmiast przykładam moją twardą dłoń do ust. Co do kurwy? Zabiję Harley.
- Mówisz poważnie? - rozdrażniona kładzie dłonie na biodrach. - Wiesz co, nie jesteś w moim typie. Po prostu stąd wyjdź.

Harley jest jedyną dziewczyną, która może mnie odrzucać.

Muszę udawać, że jestem zbyt arogancki,  żeby miało mnie to obchodzić. - Dobra.

Zakładam koszulkę i szybko wychodzę. Ponownie zaciskam dłonie w pięści, przenoszę je za kark i wściekły szarpię za włosy. Przechodząc ścieżką dziko kopię stojące przy niej ozdoby ogrodowe, a potem ze złością ciskam kamieniem w jej krystalicznie czyste okno, powodując rozbicie.

- Cholera. - szepczę i natychmiast odjeżdżam.

To było straszne. Nie uprawiałem seksu, więc oczywiście, że mi nie zapłaciła. Nie mogę uwierzyć, że miała czelność w ogóle nawet w niewielkim stopniu obrazić mój wygląd. Jestem najlepiej wyglądającym pieprzonym facetem w tym kraju. Połowa ludzi tutaj nie ma zębów.

Parkuję na chodniku po pięciu minutach drogi i zapalam papierosa. Pociągam za jego końcówkę, co odurza mój umysł i wybieram numer Clyde'a. Może tego wieczoru nie będzie za bardzo zajęty.

- Halo?
Z jakiegoś powodu wywracam oczami po raz dziesiąty tego dnia. - Clyde, jesteś zajęty? Chcę wyjść.
- Wpadaj do mnie. - proponuje. - Są u mnie ludzie. Podobno Louis chce się z tobą bić.
- Co? - marszczę brwi. - Po co do cholery miałby chcieć się ze mną bić?
- Nie wiem, stary. - wzdycha wykończony. - On chce się bić z każdym, kiedy jest pijany.

Harley POV

To dla mnie zbyt wcześnie na wstawanie. Jest druga nad ranem, a ja znajduję się w kuchni, robiąc sobie zapiekane bajgle z serkiem czekoladowym Philadelphią. To zła kombinacja, ale smakuje tak dobrze. Powinnam spać, ale mój pusty żołądek przyprawia mnie o fizyczny ból, przez co nie mogłam znieść tego uczucia głodu. Moi rodzice znowu mają nocną zmianę, więc zostałam pozostawiona sama sobie.

I nagle frontowe drzwi otwierają się, na szczęście.

Słyszę zdecydowanie ciężki oddech Harry'ego, który chwiejnym krokiem wchodzi do salonu. Również niepewnie wchodzę do pokoju, mierząc go podejrzliwie wzrokiem.

Harry jest kompletnie spity i pokryty krwią.

- Co u licha? - z trudem łapię powietrze ze zmartwienia, jednak ten pozostaje cicho i nieruchomo, gdy jego błądzący wzrok skierowany jest bezpośrednio na mnie.

Ponuro spuszcza wzrok, co wygląda prawie jakby wpadł w depresję, podczas, gdy szkarłatnoczerwona krew kapie z jego nosa i policzka, gdzie został zraniony od, mogę jedynie przypuszczać, walki.

- H-Harry? - pytam, ale ignoruje mnie i bierze głęboki wdech.

Jestem sparaliżowana ze strachu przez stan, w jakim się znajduje. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z upitym Harry'm, więc nie wiem, jaki wpływ ma na niego alkohol. Niepewnie wyciągam dłoń i łapię jego, powodując, że momentalnie w jego spojrzeniu pojawia się podejrzenie.

- Zabiorę cię po prostu do kuchni, żeby cię oczyścić. - wyszeptuję łagodnie, jestem jeszcze zbyt zaniepokojona, aby myśleć.

Podąża za mną jak ogon, pozwalając sobie na bycie ciągniętym przez całą drogę, ponieważ jest widocznie wypełniony dezorientacją przez własne odurzenie. Dlaczego nic nie mówi?

- Harry. - wołam, jego wzrok mnie nie opuszcza, wciąż wpatruje się intensywnie. - Powiedz coś.

Kręci głową, jego twarz zbliża się do mojej. Stawiam krok w tył i idę prosto po apteczkę, z której wyciągam chusteczki i plastry. Harry siada na wysokim stołku przy kuchennym blacie, więc staję przed nim, krew pokrywa jego zaciśnięte usta.

- Powiedz mi dlaczego jesteś pokryty krwią. - żądam, jednak on pozostaje cicho.

Cmokam, wyciągając mokrą chusteczkę z pudełka i przykładam do jego twarzy, powodując, że zamyka oczy i marszczy brwi. Przykładam ją do jego rozciętego policzka, a on wydaje krótkie, głębokie, bolesne warknięcie na to szczypiące uczucie.

- Wiem. - mówię. - Piecze.

Jedynym słyszalnym dźwiękiem są nasze plączące się oddechy, kiedy bez słowa, delikatnie wycieram jego twarz, moja znajduje się cale od jego. - Z kimkolwiek walczyłeś, nieźle ci się dostało.
- Nogi mu z dupy powyrywałem. - w końcu wyszeptuje, widać, że ogarnia go duma.
- Więc, teraz zdecydowałeś się coś powiedzieć... Dopiero w momencie, w którym zaczęłam umniejszać twoją siłę.
- Znasz mnie. - spogląda na mnie zalotnie, kiedy trzymam w dłoni jego szczękę, aby podtrzymać mu twarz, w ten sposób mogę bezpiecznie zmyć mu krew z nosa. - Nie lubię przegrywać.
- Ile wypiłeś? - pytam zmartwiona. - Brzmisz... na naprawdę pijanego.
- Całą butelkę tequilli i ćwiartkę wódki. - bełkocze, powodując, że otwieram usta w szoku.
- W jakim przeciągu czasu?
- Jakby, pięć godzin.
- Jadłeś coś? - pytam.
- Dlaczego cię to obchodzi? - jęczy, na co kładę dłonie na biodrach i otwieram szeroko oczy.
Wzdycha i zerka w bok. - Miałem chińszczyznę.
- Dobra. - wzdycham z ulgą. - Nie wiem zbyt wiele o alkoholu, ale to brzmi na dużo. Jak wróciłeś do domu?
- Trafiłem- - mówi, ale nagle syczy z bólu przez nacisk na jego skórę z mojej strony.
- Przepraszam. - odzywam się niezdarnie.
- Lubię ból. - jęczy i odchyla głowę do tyłu. Naklejam plaster na jego policzek, co sprawia, że uśmiecha się lekko przed zatoczeniem na własnych nogach.
Wpada na blat i wkurzony wrzeszczy. - Kurwa!
- Przestań przeklinać! - syczę i z całej siły zaciągam go na górę. Harry zatrzymuje się przy drzwiach swojego pokoju i ściska brzuch.
- Niedobrze mi. - skomli.
- Zwymiotuj do swojego kosza na śmieci. Idź do łóżka.
- Myślę, że jestem poważnie chory. - jęczy. Przenosi koniuszki palców na dół swojej koszulki i lekko ją unosi. Celowo pokazuje mi swoje blizny na brzuchu, a na jego twarzy pojawia się grymas niezadowolenia na ten widok.
- Są takie ohydne. - mamrocze do siebie i muska je opuszkami palców.
- Są w porządku. -  kłamię. Jego blizny są strasznie zauważalne, ale ja nigdy bym tego nie przyznała.
- Dotknij ich. - mamrocze niepewnie, przygryzając swoją mokrą, dolną wargę, błagalnie wpatrując się we mnie.
- Co? - pytam zdziwiona. - Nie!
- Harley. - żąda w złości.
- Harry. - powtarzam surowo.
Odwraca się gwałtownie, prawie wpadając na drzwi. - Wszystkie jesteście takie same. - spluwa na próżno i szybko wchodzi do pokoju.

Co u licha jest z nim nie tak?

________________________________________________

15 komentarzy = rozdział 25

15 komentarzy:

  1. Czekam na next:)

    OdpowiedzUsuń
  2. No ja nie moge serio ta lasia była w cholere dziwna! Pijany Harry>>>>
    Świetny x

    OdpowiedzUsuń
  3. Aż mi się żal Harry'ego zrobiło :( Dodawaj szybko nexta :D ~Supernatural.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny jak zawsze :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jeju cudo * - * Jak tamtej dziwce mógł się nie podobać Hazz? Pff. I ta końcówka...Kocham ;** czekam na nexta xoxo

    OdpowiedzUsuń
  6. Super rozdzial jak zawsze. Xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny jak zawsze xx

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mogę doczekać się następnego :* kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  9. kocham <3 czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeden z moich ulubionych <3 kocham xx

    OdpowiedzUsuń
  11. Czekam na następny/sara :)

    OdpowiedzUsuń
  12. Okay... Jak komuś może się Nie podobać Harry?

    OdpowiedzUsuń
  13. Harry pijany to najlepszy harry hahah

    OdpowiedzUsuń