* Uwaga: jeśli ktoś kiedykolwiek doświadczył napaści na tle seksualnym,
bądź został dotknięty napaścią na tle seksualnym, nie radziłabym czytać tego rozdziału. *
- Co masz teraz na sobie, maleńka? - grucha niskim głosem do swojego iPhona podczas przechadzania się spokojnym krokiem po miękkiej, zielonej trawie w ogrodzie. Zostawiam otwarte drzwi, wysilam swój umysł, aby znaleźć jakąkolwiek inną emocję, niż złość i zazdrość.
Clyde próbuje mnie rozproszyć, ale jestem skupiona wyłącznie na rozwiązłej rozmowie Harry'ego z kimkolwiek, kto jest naprawdę tak głupi, aby mieć na niego czas. Jestem sfrustrowana, mój mózg jest jak sparaliżowany, intensywnie wsłuchując się w uwodzicielskie słowa swobodnie wypływające z jego ust.
- O cholera. - chichocze Clyde, kiedy oboje słuchamy tego, co on mówi. - On uprawia seks przez telefon.
Powstrzymuję te wszystkie bolesne słowa, zamiast tego wsłuchuję się jeszcze bardziej. - Podoba ci się, kiedy mówię do ciebie maleńka? Co chcesz, abym ci zrobił, maleńka?
Jest idiotą. Jest egocentrycznym, nieostrożnym, wścibskim idiotą. Chce mi się płakać, mam ochotę wyrwać sobie wszystkie włosy z głowy i ryczeć bez końca. Ale nie zrobię tego, zamiast tego po prostu będę go metaforycznie pieprzyć, ponieważ dosłownie to nigdy nie wydarzy.
Clyde i ja wypijamy kolejną rundę szotów, a potem jeszcze jedną. Chcę uśmierzyć ból. Ale dlaczego czuję go tak bardzo? Czy nie uciekam się do zapicia emocji, przez to, że czuję się zdradzona? A może jest coś jeszcze? Myślę, że... coś do niego czuję.
O rany. Myślę, że coś do niego czuję.
To dlatego to tak boli? Ale dlaczego? Jest zimny, nieczuły i sadystyczny. Nigdy się nie uśmiecha, nigdy się nie śmieje i nigdy nie jest miły. Chciałabym móc podać za przykład, że zawsze pomaga mi wstać, ale wiem, że robi to tylko dlatego, że nie chce być za mnie "odpowiedzialny".
Muszę położyć kres moim uczuciom, wzmocnić się, pić, pić i pić.
- Nalej mi jeszcze jednego. - mówię niewyraźnie, od razu tracąc równowagę. Niestety zataczam się, potykając o własne nogi i szybko ląduję na podłodze. Clyde wybucha śmiechem i pomaga mi wstać z powrotem na nogi, ale ja już nic nie czuję, ani psychicznie, ani fizycznie.
Harry przypatruje się nam biernie pod drzwiami, jego dłoń zakrywa głośnik telefonu. - Co się, kurwa, dzieje?
Cały czas stoi obok mnie. - Nie... nie złapałeś mnie?
Lekko zdziwiony marszczy brwi. - Nie mogłem, rozmawiałem przez telefon.
Smutno wydymam usta, czując pieczenie w gardle. - Nie złapałeś mnie. - powtarzam.
- Kurwa mać, Harley. Rozmawiam z kimś, sama się łap. - prycha, wracając do ogrodu. - Bądźcie cicho, muszę odebrać ten telefon.
Po raz drugi zostawia mnie i Clyde'a samych, ale nie chcę już pić. Jestem zbyt zdołowana faktem, iż Harry wolałby ruchać się z kimś przez telefon, niż łapać mnie, kiedy upadam. Dobrze wiedzieć, jakiego wyboru dokonał. Teraz ja dokonam swojego.
Chwytam rękę Clyde'a i filuternie ciągnę go przez salon. - Chodźmy na górę.
Jesteśmy pijani, ale pozostaję przy zdrowych zmysłach na tyle, aby wiedzieć, jak smakuje zazdrość. I co zabawne, jestem przy zdrowych zmysłach również na tyle, aby wiedzieć, czym jest zemsta. - Cały czas prosto, do pokoju Harry'ego.
Zabieram go na górę i specjalnie wchodzimy do pokoju Harry'ego, jestem pewna, że to sprawi, że zrobi się siny ze złości. Uśmiecham się przebiegle, prowadząc nas na brzeg jego łóżka, gdzie oboje siadamy i ponownie łączymy nasze usta. Wciągam powietrze, kiedy przekornie muskam dłonią jego udo i spontanicznie łapię go za krocze.
- Ach, czekaj, muszę skoczyć do łazienki. Daj mi minutkę.
Zatacza się i chwiejnym krokiem wychodzi, to daje mi trochę czasu, aby się przygotować. Już się nie martwię, chcę po prostu zrobić coś, co bardzo wkurzyłoby Harry'ego. Więc, zdejmuję moją szkolną spódniczkę, sweter i krawat. Nie miałam czasu się przebrać, ponieważ prosto ze szkoły poszłam na zakupy.
Zostawiam tylko koszulkę i rajstopy. Wchodzi Clyde i na mój widok jego oczy robią się ogromne, widzę w nich pożądanie. Kiedy siada obok mnie z jego ust wychodzi ciche jęknięcie, wargi natychmiast wędrują na moją szyję.
- Oh. - sztucznie grucham i lekko wywracam oczami. - Clyde... naprawdę mi się podobasz.
Mogę poczuć uśmiech formujący się przy mojej skórze, w miejscu, gdzie mnie całuje. - Co ci się we mnie podoba?
Rany. - Wszystko. Twoje usta, twoje oczy... twoje włosy-
- Naprawdę? - koniuszki jego palców wędrują do mojej koszulki, rozpinając ją tak boleśnie powoli. Wzdycham zniecierpliwiona i szybko rozdzieram ją własnymi rękami, sprawiając, że kilka guzików odpada.
- Tak, Clyde. - jęczę, przywołując jego usta z powrotem do moich. - ... zawsze mi się podobałeś.
Jego pocałunki stają się coraz wolniejsze. Po chwili odsuwa się, żeby spojrzeć na mnie ze zmartwieniem w swoich orzechowych oczach. - Ja... przepraszam za to, co się stało w dzień potańcówki. Za każdym razem, kiedy widzę cię w szkole, ja, to znaczy, nienawidzę siebie za to. Zawsze chciałem cię przeprosić, ale za bardzo bałem się-
- W porządku. - ucinam. Łapię go za dłonie, kładę je na moich udach i delikatnie, ale krótko muskam jego usta swoimi. - Możesz je podrzeć, i tak były tanie.
Powoli kiwa, a potem zniża się i klęka na podłodze między moimi szczupłymi nogami. Palcami wbija się w krocze moich rajstop i rozdziera je, tworząc na tyle dużą dziurę, aby odsłonić moje uda. Pochyla się uwodzicielsko do przodu i mocno wsysa w skórę moich nagich ud, wywołując dziwne, ale jednocześnie przyjemne doznania. Tworzy malinki na całych udach, wyglądają trochę jak siniaki.
- Naprawdę przepraszam. - przestaje, unosząc się z kolan, by szybko z powrotem przy mnie usiąść. - Jesteś odjazdowa i nie jesteś jak inne dziewczyny, z którymi się spotykałem. Jedyne, co one robią to, no wiesz, wbijają każdemu nóż w plecy, używając seksu, jako broni. Za każdym razem, kiedy uprawiam z nimi seks, potem mam na karku stukniętego ex usiłującego mnie zlać. Ale ty jesteś prawdziwa, jesteś taka prawdziwa.
W głowie wypuszczam najgłośniejsze, najbardziej sfrustrowane westchnięcie, jakie mogę sobie wyobrazić. Teraz czuję się źle, czuję się jak gówno. Clyde jest w jakimś sensie przyzwoitym człowiekiem, a ja próbuję go wpędzić w kłopoty. - Nie chciałam uprawiać seksu-
- Nie, nie, jest dobrze. - zapewnia mnie przekonującym, pijanym uśmiechem. - Nie mam prezerwatyw, więc to był niezręczny moment, kiedy musiałem cię powstrzymać. - śmieje się, delikatnie przy tym śliniąc.
- Chciałam tylko wkurzyć Harry'ego, ale najgorsze jest to, że nie martwi się o mnie na tyle, aby miało go to obchodzić. - chrypię ponuro przez ucisk w gardle przez ogarniające mnie mdłości, ale powstrzymuję się.
Oczy Clyde'a łagodnieją, jest rozczarowany. - Co?-
Przerywa mu głośne huknięcie zniszczonych drzwi, ujawniając wysoką, ciemną postać Harry'ego ukazującą zabójczą wściekłość. Wbiega, jego silne, umięśnione ręce dziko ściągają Clyde'a z łóżka na zimną podłogę. - To tu się do kurwy dzieje?!
Szarpie go za ramiona i podnosi tak brutalnie, że jego palce u stóp ledwo dotykają podłogi. - Wow, uspokój się-
- Próbujesz przelecieć Harley i mówisz, że mam się uspokoić?! - wrzeszczy dziko, jego mięśnie napinają się. - Ona jest pijana, człowieku. Co jest z tobą, kurwa, nie tak?
Pozwala wyślizgnąć się Clyde'owi ze swojego uścisku, na co ten upada i szybko odsuwa się na klęczkach, przypadkiem wpadając na ścianę, podczas, gdy ja ze strachu zakrywam usta dłońmi. Ale muszę przemówić. - O-on nic nie próbował zrobić-
- Zamknij mordę, Harley! Daj mi się tym zająć!-
- Źle to wszystko zrozumiałeś, bracie. - broni się Clyde.
- Nie jestem twoim pierdolonym bratem. Wynoś się z mojego domu, zanim zadzwonię na policję. Ja jebie, przyrzekam Clyde, nie zawaham się. - warczy, patrząc groźnie na swojego, ponoć, najlepszego przyjaciela, zanim ten wstaje i chwiejnym krokiem idzie do drzwi.
- Harry, ja-
- Idź do domu. - spluwa.
Od razu wychodzi. Harry wpatruje się we mnie, w jego oczach widać obrzydzenie. Milczy przez cały czas- kiedy słyszymy dźwięk ciągnących się przez korytarz kroków, sunących schodami na dół, a potem na zewnątrz. Dopiero, kiedy zapada cisza, Harry postanawia przemówić, nadal mnie obserwując. - Za dużo wypiłaś.
- Całkiem nieźle się bawiłam. - bełkoczę.
Wkurzony wywraca oczami, patrząc na moją podartą koszulkę i rajstopy. - Weź moją koszulkę.
Ściąga ubranie ze swojego umięśnionego ciała i rzuca nim nieostrożnie w moją stronę, ale odrzucam ją na bok. - Nie chcę twojej koszulki. - wydawało mi się, że tego właśnie chciałam, widzieć Harry'ego wściekłego przez moje próby przespania się z Clyde'em. Ale... nie czuję się tak, jak myślałam, że będę się czuć. Tak naprawdę czuję się okropnie.
Stoi tak na wpół nagi, wściekły i zawiedziony. - Nie chcę krzyczeć i wrzeszczeć, są szanse, że nie będziesz tego pamiętać. Ale... kurwa, Harley, nie możesz odprawiać takiego gówna. Dlaczego Clyde? Mój najlepszy przyjaciel?
- Chciałam zranić ciebie tak, jak ty mnie. - wyszeptuję.
Wyciera dłońmi twarz ze zmęczenia, głośno wzdycha i podchodzi, by ze zmartwieniem usiąść obok mnie. - Mam tego dość. Ile to już razy walczyliśmy ze sobą, a potem tydzień później zabawialiśmy się ze sobą, a potem znowu walczyliśmy? Harley, nienawidzę tego-
- Ale ja nie chcę się godzić. - cicho płaczę. - Ty... tak bardzo mnie zraniłeś.
Tylko jęknął. - Od teraz będę trzymał się na dystans, dam ci przestrzeń. Nie mam pojęcia, jak mógłbym ci to wynagrodzić, więc nawet nie będę próbował. Nie mogę powiedzieć ci prawdy i nie możesz tego znieść. Nie chcę, żebyś mi wybaczyła.
Spinam się, czuję jak moje serce zaciska się z bólu, a ciało powoli zaczyna wiercić się na materacu. - Dlaczego nie możesz po prostu przestać sypiać z dziewczynami?
- Bo mam chory powód, który to usprawiedliwia.
- To bardzo złe moralnie. - utrzymuję.
- Wiem.
- Jesteś... taki obrzydliwy. - przyznaję.
- Wiem. - powtarza.
- Sypianie z nimi sprawia ci przyjemność? - szepczę, za bardzo boję się poznać odpowiedź.
- Brzydzę się tego. - mówi sztywno. - Nienawidzę z tego każdej minuty.
Jestem zmęczona. Kładę się na łóżku, a Harry przenosi się na podłogę, żeby usiąść obok mnie. Nie mam pojęcia, o co do cholery chodzi, nigdy nie wiedziałam. - Skoro tak tego nienawidzisz, to dlaczego robisz to ze mną?
- Ponieważ ty jesteś... taka inna od reszty dziewczyn. - mówi prosto. - Gdybym mógł wybrać kogokolwiek, wybrałbym ciebie. Nie potrafię... żyć bez uczucia mojej skóry przy twojej.
Usiłuje być słodki, ale nie oszuka mnie. - To umrzyj.
- Jezu. - narzeka cicho, a ja zamykam w końcu oczy. Nie chcę dłużej kontynuować tej rozmowy.
~
Wyrywam się ze snu, mój oddech jest płytki, a gardło walczy o powietrze. Mocno kaszlę, szybko wstając od razu spoglądam w bok. Przełykam ślinę, zwilżam usta i szybko oczyszczam gardło. Serce mi łomocze, która jest godzina?
Zostaję oślepiona światłem słonecznym przez co natychmiast odwracam się, i szczęka mi opada, kiedy spoglądam na siebie. Jestem przerażona na widok mojej szkolnej koszulki całej podartej, moich rozdartych rajstop i ud całych w małych, czerwonych siniakach.
- Nie. - szepczę do siebie, nie pamiętając o niczym z ubiegłej nocy. Cicho płacząc otulam się mocno ramionami, wstydzę się, moja skóra jest zimna i wykorzystana.
Kiedy kładę się z powrotem na łóżku, czuję się tak, jakby moje organy wewnętrzne miażdżyły się jeden po drugim, moja zimna, blada skóra boli. Modlę się, aby to był sen, proszę, żeby to był tylko sen.
Odwracam głowę, widzę półnagie ciało śpiącego Harry'ego leżące na podłodze obok mnie, głową i plecami opiera się o ścianę. W tym momencie nigdy nie czułam tak silnej potrzeby, żeby się drapać.
Będę wymiotować.
Moje niemal puste ciało przenosi się do łazienki i klęka przy muszli klozetowej, czuję coś w sobie, ale jestem zbyt zdezorientowana, by zemścić się na sobie za moje mdłości. Muszę zmusić się fizycznie do wymiotów, to jest toksyczne. Kolor moich wymiocin jest jasno pomarańczowy, co jest jednocześnie niepokojące i przerażające.
Ale czuję parę miękkich, ciepłych dłoni odsuwających moje brązowe włosy do tyłu w czasie, kiedy wykasłuję wszystko, co mam w sobie. Przestaję po kilku minutach, słabo podciągając się w górę przy pomocy czyjegoś uścisku. Odwracam się, aby zobaczyć wpatrującego się we mnie, zamyślonego Harry'ego i przełykam ze strachu ślinę.
- Nic ci nie jest? - wyszeptuje.
Gapię się na jego półnagie ciało, a potem patrzę na moje; widzę siniaki na udach, rozpartą koszulkę i podarte rajstopy. Unoszę moją pulsującą głowę i z przerażeniem patrzę w jego szmaragdowe oczy. Jest taki zmieszany, kiedy widzi, w jaki sposób go postrzegam, jego oczy natychmiast wytrzeszczają się.
- Harley, nie-
- Ty...
- Nie! Boże, wiem, że to wygląda okropnie, ale nie zrobiłem nic-
- Dlaczego moje ciuchy są podarte? - słabo płaczę.
Chwyta mnie za ramiona i mocno przytula. - Posłuchaj mnie, nikt cię nie dotknął.
Muskam koniuszkami palców moich nóg, widząc nieskończoną ilość siniaków. - Kto mi to zrobił?-
Nagle drzwi łazienki otwierają się, by pokazać moich rodziców ostrożnie przyglądających się nam w zdziwieniu. - Co tu się do cholery dzieje?
- Mamo. - płaczę i odpycham Harry'ego, zostawiając go samego, podczas, gdy ona ze strachu owija swoje delikatne ramiona wokół mnie.
- Harley, przysięgam na własne życie, nic się nie wydarzyło.
Oczy mojego ojca błyszczą z wściekłości, kiedy patrzy między nas. Zauważa moje posiniaczone ciało i pół nagie ciało Harry'ego. - O, rety. Karen, dzwoń na policję-
- Nie, nie rób tego! Nie dotknąłem jej, nigdy w życiu nawet nie pomyślałem o dotykaniu jej-
Przerywa mu natychmiast mój ojciec, wchodzi i dla naszego bezpieczeństwa odpycha Harry'ego do tyłu, przygwożdżając do ściany. - Matthew, nie tknąłem jej nawet palcem. Musisz mi uwierzyć.
Mama wciąż trzyma mnie w swoich bezpiecznych objęciach, trzymając z dala od niego. - Harley, zejdź na dół i zadzwoń na policję.
- Harley! Mogę powiedzieć ci, co się stało, jeśli tylko mnie wysłuchasz! - krzyczy Harry, jego ręce są wstrzymywane przez mojego tatę. Mam zaszklone oczy, przeraża mnie to, krzyżuję ręce i staję za moją matką.
- Nie kłam. - błagam, a on uczciwie przytakuje.
- Upiliście się, ty i Clyde. I... zaczęliście się całować, a ja- ja próbowałem powiedzieć ci, żebyś przestała już pić, ale nie słuchałaś. Potem poszłaś na górę i weszłaś z Clyde'em do mojego pokoju-
- Dlaczego jej ubrania są podarte, Harry? - pyta wkurzona mama.
- Jezu, musieliście je sobie pozdzierać, nie wiem! A to nie są siniaki, to malinki! Wszedłem tam, zanim cokolwiek się wydarzyło, i wywaliłem Clyde'a bo... po prostu wkurzyłem się widząc ciebie z nim. Dałem ci moją koszulkę, bo twoja była podarta. I zasnęłaś w moim łóżku, a zostałem z tobą, żeby mieć pewność, że wszystko będzie z tobą w porządku, to wszystko, co się stało. Proszę, uwierz mi, mówię prawdę. Mogę zadzwonić do Clyde'a-
- Kim jest Clyde? - pyta mój ojciec.
- Jest moim kolegą, znanym też jako randka Harley na potańcówkę. - wyznaje i patrzy wprost na mnie. - Harley, przepraszam, że powiedziałem twoim rodzicom, co się stało, ale nie mogę kłamać i sprawić, że będę wyglądał na gwałc-
- Wystarczy. - ojciec wypuszcza Harry'ego, na co ten wzdycha z ulgą.
Moje myśli i uczucia pieprzą się ze sobą. Wierzę Harry'emu, on nigdy by mi tego nie zrobił. Ale... to wyglądało tak źle, kiedy się obudziłam, w ogóle nie przyszło mi na myśl inne wytłumaczenie. - Clyde zrobił cokolwiek?
- Nie, powstrzymałem was. On był pijany, więc nie myśl, że by cię wykorzystał.
Moja mama zawsze wie, jak sobie ze wszystkim poradzić. - Wszyscy się po prostu ubierzmy, uspokójmy, zejdźmy na dół napić się herbaty i zadzwońmy do Clyde'a. Harry, mam nadzieję, że, na Boga, mówisz prawdę.
Moi rodzice patrzą na niego sceptycznie, kiedy zgorszony wraca go swojego pokoju, a potem i oni idą się przebrać. Moja mama łapie mnie za dłoń, abym poszła za nią, ale zostaję sama w łazience, moje serce wali ze strachu, jak Harry będzie na mnie patrzył po tym wszystkim. Pewnie sprawiłam, że teraz się mnie po prostu brzydzi, jednak dobrze jest wiedzieć, że jestem bezpieczna.
_____________________________________________________
20 komentarzy = rozdział 38. :)
jak zawsze rozdział świetny :*
OdpowiedzUsuńJejku super jak zawsze gorzej clyde powie że on nie maczał w tym palców
OdpowiedzUsuńJejku super jak zawsze gorzej clyde powie że on nie maczał w tym palców
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem rozdział trochę słaby. Ten "gwałt" jest trochę naciągany. Ale z niecierpliwością czekam na następny.~D
OdpowiedzUsuńSuupi
OdpowiedzUsuńChcę nowy!!! Proszę szybo! �� kocham kocham kocham.
OdpowiedzUsuńNajlepszy. Uwielbiam
OdpowiedzUsuń❤
OdpowiedzUsuńSupper
OdpowiedzUsuńOww, czekam na kolejny ~_~
OdpowiedzUsuńCudowny. Ale Harley mnie wkurza ostatnio -,-
OdpowiedzUsuńSuper ,mam nadzieje ze miedzy nimi wszystko sie ułoży
OdpowiedzUsuńAle super❤
OdpowiedzUsuńA tak wracajac czekam na nowy 👌
OdpowiedzUsuńNieeee :'( Głupia Harley -.-
OdpowiedzUsuńMegaa! Czekam na następny!
OdpowiedzUsuńWaiting ��
OdpowiedzUsuń��❤
OdpowiedzUsuńo boże, boże! Ale sie porobiło! <3 Czekam na 38 <3
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadanie ♥ Najlepsze pod słońcem ♥
OdpowiedzUsuń