- Harry, możesz zrobić mi herbatę?
- Pewnie. - mówi szybko, a potem wstaje i pędzi do kuchni.
Siedzę spokojnie na sofie z ukrytym uśmieszkiem, podczas, gdy moja mama niecierpliwie siada obok mojego taty. - Matthew, nasza zmiana zaczyna się za dziesięć minut. Musimy wychodzić.
Marszczy brwi i spogląda na swój zegarek. - Plotkara kończy się za dwie minuty, Karen.
O rany.
- Matthew, możesz obejrzeć powtórkę. Pospiesz się, idziemy. - jęczy nieznacznie i wstaje. Patrzy na mnie niepewnie i unosi palec. - Ty i Harry macie utrzymać to miejsce w czystości. Od rana jestem na nogach i sprzątam.
- W porządku. Pa mamo, pa tato. - mamroczę pod nosem i podstępnie chwytam pilot. Kładę go obok siebie, kiedy słyszę, że Harry kończy robić herbatę i wkrótce wchodzi do pokoju z gorącym kubkiem w lewej dłoni. Stawia go uprzejmie obok mnie i szybko siada z powrotem.
- Dlaczego poszli? - pyta.
- Praca.
- Tak. - prawie wiwatuje i chwyta za pilot od telewizora z brzoskwiniowej sofy. - Czekałem trzy godziny, żeby w końcu obejrzeć co chcę.
Przychodzi mi na myśl pewien pomysł, kiedy to mówi. Z podekscytowaniem przełącza kanały zanim znajduje ten, którego szukał, czym jest dziwaczne Ugotowani. Cicho wpatruję się w jego postać przed lekkim kaszlnięciem, czym przykuwam jego uwagę.
- Chcę obejrzeć inny program. - mruczę, powodując, że sztywnieje.
- P...ewnie. - smutno wydyma wargi i podaje mi pilot. Co u licha? Co jest z nim nie tak?
Mam wrażenie, że jest tak nakręcony własnym pożądaniem seksualnym, że obmyślił plan sprawienia, abym pozwoliła mu zrobić mi to, czego pragnie. Sądzi, że się nie domyślę, ale ja zdecydowanie wiem, o co chodzi. Co więcej, zastanawiam się, czy czasem podświadomie nie ucieleśnia siebie jako mój niewolnik z gniewu na moją ciągłą odmowę jego seksualnym potrzebom- i ta desperacja urosła tak bardzo, że teraz nieświadomie 'wielbi' mnie. Wiem, że ten etap skończy się tak szybko jak pozwolę mu się dotknąć, więc popatrzę, jak cierpi jeszcze przez jakiś czas.
Włączam mój ulubiony program, którym jest Detektyw Murdoch. Harry prawie załamuje się na jego widok, dramatycznie wywraca oczami zanim zmęczony kładzie się na sofie. Jego pięty spoczywają na oparciu skórzanego krzesła, a głowa na moich kolanach.
- Pobaw się moimi włosami. - domaga się.
Ostro wciągam powietrze i krzyżuję ręce na piersi. - Magiczne słowo.
- Teraz.
- Magiczne słowo, kretynie. - prycham.
- Przestań mnie tak nazywać. - kipi ze złości. - Po prostu pobaw się moimi włosami.
- Nie będę bawić się twoimi włosami, dopóki ładnie nie poprosisz. - uśmiecham się niewinnie, co powoduje jego jęknięcie.
- Pobaw się moimi włosami, proszę. - zażenowany szepcze szybko, ale pokornie.
W końcu poddaję się i delikatnie przebiegam palcami przez jego gęste, brązowe włosy. Zamyka oczy i rozluźniony wypuszcza powietrze, w tym samym momencie zaczynam masować mu głowę i nieznacznie pociągam za jego loki.
- Idę na imprezę dziś wieczorem. - mówi otwarcie to, czego nie powinien. Przygryzam dolną wargę razem ze skinieniem głową.
- Gdzie? - pytam słabo.
- Tylko do mieszkania Clyde'a.
Biorę wdech i powoli wypuszczam powietrze, marszcząc brwi. - Uważaj na siebie.
Szybko otwiera oczy i patrzy na mnie podejrzliwie. - Co?
- Uważaj na siebie? - wyszeptuję niepewnie. Co jest w tym takiego niejasnego?
- Dlaczego to powiedziałaś? - pyta, niemal boleśnie. Krzyżuje ręce i unosi głowę, wciąż leżąc na moich kolanach, to wprawiło mnie w wielkie zmieszanie.
- Bo idziesz na imprezę? Proszę cię, ostatnim razem, kiedy wróciłeś od Clyde'a, byłeś pobity i miałeś niemal zatrucie alkoholowe.
Z powrotem kładzie głowę i smutno wzdycha. - Kumpel Clyde'a przyniósł kwas.
- Że co? - łagodnie pociągam za jego włosy. - Co to jest?
Harry wyciąga papierosa i zapala, trzymając go w ustach, a potem wypuszcza toksyczny dym, wylewający się z jego ust. - Kojarzysz te przyprawiające o gęsią skórkę sceny w Dumbo z tymi różowymi słoniami?
Ostrożnie przytakuję, a on zamyka oczy. - To jest kwas.
- Oh, więc oglądaliście film?
Marszczy brwi i kręci głową. - Nieważne.
- Nie, powiedz mi. - robię nadąsaną minę.
- Znasz te słodkie, małe plasterki z uśmiechniętymi minkami?
- Plasterki?
- Kładziesz je na język.
- I potem co?
- Jezu Chryste. - drwi.
Moje dłonie mocno ciągną za jego włosy, a on z bólu gwałtowanie wciąga powietrze. - Nie wzywaj imienia Boga twego nadaremno!
- Do kurwy nędzy. - wypuszcza rozdrażnione sapnięcie, po czym zaciąga się i znowu wydmuchuje dym.
Przez chwilę jest cicho, niemal za cicho, kiedy oboje siedzimy tutaj w gorącej atmosferze. Czuję, że to ja powinnam coś powiedzieć. - Czy kwas... narkot-
- Tak, jest. - przechodzi od razu do rzeczy.
Drżę ze strachu i uwalniam dłoń z jego włosów. Odsuwam się od niego i wstaję trzęsącymi nogami, a potem splatam ręce na piersi. - Nie... nie, proszę.
- To tylko kwas. - oblizuje dolną wargę i zaciąga się po raz ostatni.
- Nie bierzesz kwasu. - instruuję, a on śmieje się z niedowierzaniem.
- Uh... Harley, kurwa, robię to, na co mam ochotę. - warczy ostro.
Kręcę głową zdenerwowana. - Nie. Nie robisz tego.
- Teraz żałuję, że ci to powiedziałem. - wywraca swoimi szmaragdowymi oczami, przed przesunięciem dłoni na swoją koszulkę, aby podrapać się po klatce piersiowej. - Po prostu zapomnij, że w ogóle wspominałem o kwasie, dobra?
- Nie możesz brać kwasu.
- Dlaczego nie? - mamrocze ze złością, jego oczy wpatrują się w moje.
- Bo... To niezgodne z prawem. Możesz pójść do więzienia-
- Zamknij się, Harley. - ucina.
Dotknięta tymi słowami mrużę oczy i przygryzam dolną wargę. - Nie.
- Nie?
- Czy już nie dość wystarczająco dużo schrzaniłeś? - pytam skromnie, moje oczy ciemniejszą, gdy utrzymuję mój język mocno przyciśnięty do zębów- staram się jak tylko mogę nie powiedzieć żadnych pełnych nienawiści słów.
- Jeszcze nie. - wyszeptuje i opuszcza wzrok.
- Jesteś taki głupi. - obrażam go. - Nawet nie wiem, dlaczego w ogóle z tobą próbuję, skoro jesteś...
- Skoro jestem jaki? - rozszerza nozdrza, biorąc głęboki, sztywny wdech.
- Skoro jesteś... taki.
- Jaki? No dawaj, Harley. Po prostu mi powiedz.
- Skoro jesteś egocentrycznym, zimnym durniem. Jesteś... Ja... Ja nienawidzę tego, kim jesteś. - wyszeptuję oschle, czuję, jak w moich oczach zaczynają zbierać się łzy na tą zdradę.
- Ja też nienawidzę tego, kim jestem. - szydzi przed przełknięciem.
- Więc zrób z tym coś. Przestań palić, przestań pić wódkę, przestań... brać kwas i zacznij być kimś, kogo twoja rodzina nie będzie chciała się wyrzec. Boże, gdybym była twoim ojcem, też bym się ciebie wyrzekła. - mówię ostro, a potem pociągam nosem. Już i tak ciemne oczy Harry'ego nasilają się, ogarnia go złość.
- On się mnie, do kurwy nędzy, nie wyrzekł, on umarł ty tępa zdzir- ty tępa... Boże, po prosto daj mi spokój!
- Przestań niszczyć swoje życie i nienawidzić siebie za to! Myślisz, że możesz sobie tak po prostu czekać, aż wszystko zacznie się polepszać? Ty sam musisz to ulepszyć, Harry! Bóg ma dla ciebie plan-
- Zamknij kurwa ten ryj! - ryczy i natychmiast staje na nogi. - Wychodzę!
Szybkim ruchem ręki wyciągam z kieszeni jego telefon i utrzymuję blisko siebie. - Nie, nie wychodzisz.
- Dawaj mi mój telefon. - rozkazuje i napina swoją wyraźną szczękę.
- Zostań ze mną i... będziemy mogli porozmawiać.
- Rozmawiać o czym? Jak bardzo chcę się z tobą pieprzyć? A wtedy ty powiesz mi, że nie jesteś gotowa i będę musiał błagać? To jest to, o czym chcesz rozmawiać? Bo ja skończyłem z tym gównem. - spluwa.
- Nie. - łkam. - Możemy porozmawiać o tobie i dlaczego taki jesteś. Możesz mi powiedzieć, co jest nie tak- - podchodzę, aby położyć mu dłoń na ramieniu, ale odsuwa się.
- Kiedy masz zamiar uświadomić sobie, że kurewsko nie chce mi się z tobą gadać?! Nigdy nie przyszłoby mi nawet do głowy rozmawiać z tobą o czymś innym, niż seks! To wszystko, czym dla mnie jesteś. Jezu Chryste, Harley- nie jesteś nawet moją znajomą. - wrzeszczy swoim okrutnym, szorstkim tonem.
Ja... Ja nie chcę płakać, głównie dlatego, że Harry mógłby mnie zobaczyć. Ale czuję się tak bardzo przegrana przez jego słowa, prawdopodobnie dlatego, że myślałam, że robimy postępy. Jednak teraz- najwyraźniej tego nie robiliśmy.
Jego twarz natychmiast łagodnieje, podczas, gdy ja czuję, jak w moich oczach zbierają się łzy. - Nie, Harley- Ja- ja nie to miałem na myśli.
Nie pozwalam spłynąć ani jednej łzie.
Pospiesznie rusza w moją stronę i przykłada dłonie do moich policzków, uciszając mnie spokojnie i ciężko wzdycha. - Przepraszam, zostanę dzisiaj w domu. Będziemy mogli... Będziemy mogli porozmawiać o różnych rzeczach. Nie będę brał kwasu.
Niedobrze mi. Łapię za jego dłonie i szorstko opycham je, sprawiając, że potyka się i odsuwa do tyłu. Gotuje się we mnie nienawiść. - Nie dotykaj mnie.
- Tak bardzo przepraszam-
Przerywa mu dzwoniący w mojej dłoni telefon, wprawiając mnie w ogromne zmieszanie, kiedy odczytuję imię dzwoniącego. Marszczę brwi, podczas, gdy Harry z irytacją drapie swój kark, patrząc na swój telefon.
- Kim jest Stephanie?
- Co? - pyta, ale nie dlatego, że nie usłyszał, po prostu próbuje znaleźć jakąś odpowiedź.
- Kim ona jest?
- To moja znajoma. - wyszeptuje niepewnie.
- Powiedziałeś mi, że nie będziesz interesował się innymi dziewczynami. Dlatego zgodziłam się robić z tobą różne rzeczy- rzeczy, których nigdy wcześniej nie robiłam. - mówię cicho, ale jednocześnie pewna siebie unoszę telefon do jego twarzy.
- To tylko znajoma.
- Więc, jeśli odbiorę i zapytam, kim jest- powie mi, że jest tylko... twoją znajomą?
Pozostaje cicho.
- Ufam ci. - kłamię. - Po prostu powiedz mi prawdę, a ja zostawię to na pocztę głosową.
Wciąż milczy.
- Ufam ci. - powtarzam, ale on nie rusza się.
I w tym momencie dzwonienie ustaje, na co Harry odetchnął z ulgą. Ale tutaj nie ma nic, dzięki czemu można by odczuć ulgę.
- Nie zasłużyłam na to. - łkam w porażce. - Obiecałeś mi. Pozwoliłam ci robić mi różne rzeczy.
- Ja-
- Zamknij się i pozwól mi mówić! - krzyczę. - Powiedziałeś mi, że byłam jedyną dziewczyną, której pragnąłeś! Dlaczego tak mówiłeś, skoro to nie była prawda?!
Jego pełne poczucia winy oczy spotykają moje. - Chciałbym móc powiedzieć ci prawdę. To wszystko bardzo by ułatwiło, bo jak do tej pory jest jeszcze ciężej.
Nagle czuję się otępiała i zimna. To, co ja i Harry dzieliliśmy zostało zgaszone i jedyne, co teraz czuję to wściekłość. - Ty... Ty bawiłeś się mną.
- Nie bawiłem się tobą.
- Masz rację. - szepczę z uświadomienia sobie czegoś. - Nie bawiłeś się mną. Dałam ci wsparcie, chciałam pomóc ci odnaleźć twoją rodzinę... Ja... Ja chciałam tu być dla ciebie. Ale teraz zniszczyłeś to, i to jest smutne, bo mogłeś mieć kogoś, kto naprawdę nie miał cię gdzieś. Więc nie- nie bawiłeś się mną... bawiłeś się samym sobą.
- Harley-
- Masz swój pieprzony telefon. - szepczę, mój żołądek zaciska się przez mdłości, kiedy ze złością rzucam telefonem tak daleko, że dociera do innego pokoju.
- Ja pierdole, nie możesz robić takich rzeczy! - w końcu łamie swój spokój, pędząc za swoim cennym telefonem.
- No dalej, dzwoń do Clyde'a i weź trochę 'kwasu'. Gówno mnie obchodzi co robisz i to twoja wina, że ty wszystkich gówno obchodzisz. - zaciskam zęby i wycieram pojedynczą łzę, która spłynęła po moim policzku.
Z wściekłością chwyta swój telefon i natychmiast wybiega z domu, zostawiając mnie samą, gdy ja milczę. Nie mogłam zrobić nic innego, jak tylko zareagować w taki sposób, w jaki zareagowałam, w momencie, gdy on wkłada tak mało wysiłku w to, aby spróbować zmienić rzeczy na lepsze.
________________________________________________________
Wcześniej rozdział, taka niespodzianka
i prezent na rozpoczęcie roku szkolnego. :*
Powodzenia dziewczyny, trzymam za Was mocno kciuki,
a ściskam jeszcze mocniej! :)
17 komentarzy = rozdział 30. :)
Tak bardzo Ci dziękuję ! Chociaż to mnie chwilowo odprężyło i miło zaskoczyło . Szkoła jest okrutna. Życzę Ci głębszej weny i powodzenia w tym roku :)
OdpowiedzUsuńPs: O ironio , Oni wyznają sobie najgłębsze i najobrzydliwsze urazy A ja czuję się zrelaksowana .
~A.
Od razu poprawiłaś mi humor. Rozdział świetny.
OdpowiedzUsuńMiłe zaskoczenie, że jest już rozdział. Bardzo dziękuję Ci za to tłumaczenie. Jesteś kochana. ;*
OdpowiedzUsuńKomentuję dopiero teraz, ale kocham cię za to, że gdy idę do szkoły jak na ścięcie, patrzę a tu nowy rozdział :*
OdpowiedzUsuńŚwietny x
OdpowiedzUsuńHay jest irytująca xD
All the love
Jeju. Jest. Lecę czytać. ;)
OdpowiedzUsuńBoże dzusaj zaczęła czytać to opowiadanie i jestem zachwycona. Harry jest takim dupkiem ale za to jakim dupkiem ��
OdpowiedzUsuńHarley jest troszkę za bardzo rozwydzona inaczej nie umiem tego nazwać. Co do rozdziału dlaczego ona jest taka dwubiegunowa ? Raz Harry dotknij mnie a za chwile wyzywa go od dupkow. Mam nadzieje ze niedługo harry wyjmie jej tego kija z dupy. A może dopiero co go włoży ����
Życzę weny w tłumaczeniu i mam nadzieję ze nowy rozdział niedługo się pojawi ❤❤✌
Super rozdział nie mogę sie doczekać następnego rozdziału pisz szybciutko xx
OdpowiedzUsuńRozdział niesamowity xD czekam na next ;)
OdpowiedzUsuńświetny rozdział xx
OdpowiedzUsuńSuper
OdpowiedzUsuńŚwietny ten rozdział. 👌 Niech Harley się wreszcie ogarnie. ;)
OdpowiedzUsuńKocham !!!��
OdpowiedzUsuńKocham !!!��
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŚwietny. Pozdrawiam ✌
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział! Czekam na kolejny ;D
OdpowiedzUsuń