Jestem tak podekscytowana, że zapomniałam odpisać Danny'emu.
Napisał do mnie późno wieczorem, ale byłam zbyt zmęczona, żeby odpisać. Rano przed szkołą byłam tak zabiegana, że zapominam zabrać telefon.
Teraz, kiedy wróciłam do domu, od razu biegnę nakarmić moje rybki i zanim wychodzę z pokoju, chwytam jeszcze telefon i karmę dla Owocowej Oponki.
Otwieram worek z kocią karmą, a wtedy Owocowa Oponka z trudem pojawia się w pokoju, języczkiem oblizuje pyszczek i dochodzi do mnie zdeterminowany. Gdy podchodzi do swojego jedzenia, zostawiam go samego, a ja siadam na kanapie i włączam Detektywa Murdoch'a.
Cholera, nadal muszę sprawdzić moje wiadomości.
-
23:56
Jest późno, ale wysyłam SMS, którego mówiłem, że wyślę.
-
On tak na serio? Uważa, że po prostu przyznanie się do mnie wystarczy, żeby usatysfakcjonować mój poziom SMS'owania? Nigdy nie pomyślałabym, że muszę w ogóle myśleć o czymś takim, jak poziom SMS'owania. Ale to jest po prostu jakiś żart.
-
15:31
Żartujesz?
-
15:34
Chciałem też powiedzieć cześć. Więc, oto jest. Cześć.
-
15:35
Ok, dziękuję.
-
To nadal trochę dziwne, ale cieszę się, że ktoś do mnie pisze. Może mógłby być moim czternastym znajomym na Facebook'u. Nawet Harry nie zaakceptował mojego zaproszenia.
Pozbywam się tych myśli i biegnę z powrotem do mojego pokoju, gdzie zaczynam szykować się na dzisiejszy wieczór. Wychodzimy o piątej, bo idziemy na kręgle, a potem do włoskiej restauracji.
Spędzam niemal godzinę zastanawiając się nad tym, co powinnam założyć. Decyduję się na jeansy, białą koszulkę, kremowy wełniany cardigan i buty tego samego koloru. Nakładam lekki makijaż, żeby dodać mojej twarzy koloru i kończę bezbarwnym błyszczykiem.
Harry lubi, kiedy moje włosy są rozpuszczone, dlatego związuję je w kucyk.
Mój telefon zaczyna lekko wibrować w mojej kieszeni, więc wyciągam go niecierpliwie, aby zobaczyć, kto marnuje swój czas, aby do mnie napisać.
-
16:40
Nie odpowiesz mi cześć?
-
16:41
Czeeeeeść!!!
-
16:42
Jak dla mnie trochę za dużo energii. Co robisz dziś wieczorem?
-
16:42
Idę na kręgle, nie mogę się doczekać. A ty co robisz?
-
16:43
To samo.
-
14:43
To samo?! Powinniśmy się spotkać.
-
16:44
Cholera, wybacz. Tak się tylko mówi. Nie sądzę, żebym szedł do tej samej kręgielni, co ty.
-
16:45
Cóż, w takim razie jak mnie zobaczysz to przywitaj się.
-
16:45
Pewnie, tak zrobię.
-
16:46
Nie wiesz, jak wyglądam!
-
16:46
To wyślij mi zdjęcie.
-
16:47
Dobra, ale tylko jedno. Zrobiłam je tego dnia, kiedy szukałam sukienki na bal. Nie najeżdżaj na mnie.
-
16:49
Najeżdżać na ciebie? Wyglądasz olśniewająco.
-
16:50
Omg, przestań. Wyślij mi swoje zdjęcie.
-
I po tej wiadomości nie odpowiada.
Niezręcznie drapię się po czole. Napisałam coś złego?
Nie mogę pozwolić sobie za bardzo na zamartwianie się na ten temat, musimy wychodzić za dziesięć minut. Zbiegam na dół i chwytam telefon z kieszeni, sprawdzając, czy jest naładowany. Jest 49%. Cholera. Moi rodzice dołączają do mnie na dole w salonie w swoich zwyczajnych ciuchach, które miło widzieć, kiedy nie ma ich w pracy. Harry nie sili się nawet, aby do nas dołączyć, po prostu dołącza di nas w samochodzie, kiedy mamy już jechać.
Wygląda tak atrakcyjnie w swoich podartych jeansach i białym t-shirt'cie. Ma na sobie rozpiętą, czerwoną koszulę w kratę, żeby było mu cieplej i brązowe buty.
Kiedy wszyscy już gramy w kręgle, ciągle czuwam nad czym, czy ktoś do mnie może nie podejdzie. Danny powiedział, że też dzisiaj będzie grał. Po prostu czekam na kogoś, kto klepnie mnie w ramię, abyśmy mogli porozmawiać. Bardzo polubiłam Danny'ego, szczególnie po tym, jak nazwał mnie olśniewającą.
Ale nie pokazał się.
Tata wygrywa w kręgle, ja jestem druga, mama trzecia, a Harry ostatni. Nie mógł trafić, jego kula ciągle zjeżdżała na boki, to oczywiste, że nigdy wcześniej nie grał. Jego wynik to 23. Ja i Harry zostajemy zmuszeni do kupna napoi dla wszystkich, nim rozpoczniemy drugą rundę. Stoimy niecierpliwie, ale cicho w niekończącej nie kolejce. To jednocześnie niezręczne i denerwujące być obok niego.
- Co słychać? - mruczy pod nosem Harry.
- Dlaczego cię to obchodzi? - krzyżuję ręce i obrażona wytężam wzrok na sufit.
- Ciekawość. - mówi.
- Wykorzystałeś ostatnio jakieś dziewczyny? - spluwam.
- Spiłaś się ostatnio i twierdziłaś, że zostałaś napadnięta? - docina z unoszonymi brwiami i ukrytym uśmieszkiem.
- Jesteś obrzydliwy. - drwię rozzłoszczona. - Ludzie naprawdę przechodzą przez takie rzeczy, a ty robisz sobie żarty z tego, że myślałam, że ja również przeszłam przez coś takiego. To dlatego nikt nie traktuje tego poważnie.
- Nie robię sobie z tego żartów. Gwałt jest ohydny. A nikt nie traktuje tego poważnie, przez takich ludzi, jak ty, którzy tworzą bezpodstawne oskarżenia-
- Zamknij się, sam przyznałeś, że zareagowałbyś tak samo. A ludzie nie biorą tego na poważnie, ponieważ gwałt jest czymś zabawnym dla niektórych mężczyzn, a nawet dla niektórych kobiet. Co, uważasz, że to zabawne? Uważasz, że ludzie powinni brać to jako komplement, jeśli zostaną dotknięci bez pozwolenia? To nie komplement, to poniżające. Gwałt odbiera wszystko kobiecie, mężczyźnie, dziecku. I sądzisz, że możesz winić mnie za to, że gwałt przeszedł do normalności? A co z ludźmi takimi jak ty i ja, próbujący zakończyć tą kulturę gwałtu, żebym mogła obudzić się po wypiciu poprzedniej nocy bez pierwszej myśli, jaka przychodzi mi na myśl: "Cholera, czy ktoś we śnie uprawiał ze mną seks?"
Wkurzony rozszerza nozdrza. - Dobra.
Rozszerzam oczy ze zdziwienia, ale utrzymuję moje gniewne spojrzenie. - Dobra. Idź, powiedz całemu światu jak pojebany on już jest.
- Mój świat nie jest pojebany. - broni się.
- Cóż, mój jest. - marszczę brwi i milknę.
- Więc znajdź kogoś, kto sprawi, że będzie lepszy, i tak jesteś zależna od wszystkich, prócz samej siebie. - mówi ostro.
- Nie potrzebuję nikogo, żeby sprawił, że będę lepsza, sama mogę to zrobić. Jedyne, czego potrzebuję to ktoś, kto pomoże mi pozostać szczęśliwą. - krótko informuję, po czym pewna siebie robię krok bliżej wąskiej linii.
- Musisz być szczęśliwa, żeby taką pozostać. - parska.
- Jestem szczęśliwa. - odzywam się słabo.
- Kłamiesz. Wiem, że jesteś nieszczęśliwa, bo nie masz przyjaciół.
- Piszę z chłopakiem. - poprawiam go z lekkim uśmiechem.
- Piszesz, teraz?
- Tak, i jest znacznie milszy od ciebie. Nazwał mnie olśniewającą, to więcej, niż ty kiedykolwiek zrobiłeś.
- Nazywam cię piękną cały czas. - broni się.
- Nazywasz mnie seksowną cały czas. - unoszę brew, zbliżając się ku bufetu, przy którym zostało tylko kilka osób przed sami.
- Jak ten chłopak ma na imię? - pyta z nikczemnym uśmieszkiem.
- To nie twoja sprawa. - zamykam oczy, uśmiechając się przy tym miło.
- Dziwne imię.
- Tak, nie spieszymy się teraz. - mamroczę nieśmiało.
- Jak długo rozmawiacie?
- Jakoś dwadzieścia cztery godziny.
Nie ma żadnej natychmiastowej reakcji. - Lubisz go?
- Tak, oczywiście. - kłamię, ledwo go znam. - Jest znacznie bardziej interesujący od ciebie.
- Jak wygląda? - pyta.
- Nie wiem. - wzdycham. - Jakie to ma znaczenie?
- Co jeśli nie jest atrakcyjny? - docina mi.
- Wygląd nie ma dla mnie znaczenia. Chodzi o chemię. - dodaję.
- Nie całkiem. Nie chciałbym być z kimś, kto ma mnóstwo wad. - mamrocze oschle, jego dolna warga wydyma się. Jest taki arogancki.
- Kiedy spotykasz swoją bratnią duszę, nie obchodzą cię jej wady. Pokochasz je. Wiesz, to nie miłość mówi twojej dziewczynie, że jest idealna. Chodzi o dostrzeganie jej wad, ale nie chcesz jej w żaden inny sposób, bo jesteś zakochany w niej. Kiedy ją znajdziesz, zrozumiesz.
Jesteśmy o krok przed zostaniem obsłużonymi, ale ślizgam się i ręce Harry'ego przytrzymują mnie, abym nie straciła równowagi. - Nigdy nie zrozumiem miłości.
- W takim razie współczuję ci. - wyszeptuję, piorunując go spojrzeniem, a potem odwracam się do kasjerki.
Proszę o cztery butelki dietetycznej pepsi i płacimy, a potem wracamy, idąc przez kręgielnię. - Nie rozumiem cię, Harley; co ty wiesz o miłości?
- Pragnę miłości. - przyznaję.
- Po co?
- Ponieważ, - waham się, przygryzając dolną wargę. - mam osiemnaście lat, a nigdy nie miałam chłopaka. Jestem gotowa na kogoś.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie.
- Pragnę miłości, bo chcę wiedzieć, jakie to uczucie być przytulaną albo... całowaną i wiedzieć, że jestem dla kogoś ważna. Chcę, no wiesz, kogoś, z kim będę mogła zwiedzić świat-
- Jak zamierzasz zwiedzać świat skoro masz ataki lękowe? - pyta żartobliwie, a ja w odpowiedzi gwałtownie jęczę i zaczynam szybko maszerować.
- Harley. - jego dłoń łapie moją, aby mnie zatrzymać. - To prawda, to, co mówię to prawda. Jak masz zamiar robić to, czego pragniesz, kiedy masz tą... chmurę nad sobą? Musisz sprawić, żeby ta chmura zniknęła poprzez przywołanie słońca.
Niepokojąco wywracam oczami. - Moja chmura ma pioruny... błyskawice... i zamiecie śnieżne. Moja chmura to nie po prostu chmura. To sztorm.
- Więc spraw, żeby odszedł. - zaleca.
- Wow, dzięki! Zostałam uleczona! - wrzeszczę sarkastycznie, ale potem nerwowo rozglądam się w koło, sprawdzając, czy zrobiłam scenę.
- Co wprawia cię w niepokój? - pyta spokojnie.
- Szkoła, praca domowa, nauka, udzielanie się towarzysko, ta presja, aby być perfekcyjną, bo najwidoczniej ludzie jak ty nie lubią mnie. Dlaczego wszyscy nie mogą po prostu przestać być tacy płytcy i nie uświadomią sobie, że ludzie są ranieni przez usiłowanie bycia normalnym? Mam tak dużo wad, Harry. Mam ogromne oczy-
- Kocham twoje duże oczy. - broni się.
- Moje policzki są takie grube-
- Kocham twoje pulchne policzki. - dodaje.
Stanowczo wydymam wargi. - W ogóle nie mam mięśni w nogach-
- Kocham twoje kruche, delikatne nogi.
- Jestem po prostu... sobą.
- Kocham cię. - wyszeptuje.
Natychmiast zaczyna niezręcznie drapać się po głowie, mruży oczy i głośno dyszy ze zdenerwowania. - To znaczy... Nie wydaje mi się, że to jest... Jesteś w porządku.
- Co?
- Nie kocham cię. - szybko informuje.
To dziecinne znaleźć satysfakcję w jego plątaninie, ale nic na to nie poradzę. Uśmiecham się do siebie, kiedy on walczy, żeby znaleźć wyjście z tej sytuacji, jednak decyduję się wyciągnąć go z jego niedoli. - Wiem, o co ci chodzi. Dzięki za starania, abym poczuła się lepiej.
Wydaje się być nieobecny. - Po prostu... przestań się martwić.
- Nie rozumiesz tego. - mamroczę, kiedy w końcu zbliżamy się do pasa, na którym ma odbyć się druga runda.
Wygrywam ostatnią rundę, a Harry nadal jest na szarym końcu. Tym razem jego wynik wynosi 29. Za to jestem z niego dumna.
Idziemy na włoskie jedzenie do pięknej, tradycyjnej restauracji. Zamawiam spaghetti bolognese, ale proszę o makaron penne. Do tego mam tonę parmezanu, przez co wszystko smakuje jeszcze lepiej. Harry wydaje się być na rygorystycznej diecie, żeby utrzymać swoje mięśnie, więc on ma jakąś sałatkę z owocami morza z chlebem czosnkowym. Nigdy nie zmusiłabym się do zjedzenia czegoś, czego nie chcę bez względu na moje ładne ciało.
W trakcie rozmowy między moimi rodzicami a mną, czuję wibrację telefonu. To musi być SMS od Danny'ego, nie może to być nikt inny. Ukradkiem sprawdzam to, podczas, gdy moi rodzice pochłonięci są w dyskusji o jakiś bzdurach.
-
19:54
Wyglądałaś dzisiaj tak uroczo grając w kręgle. Gratuluję wygranej.
-
19:55
Co?! Byłeś tam? Dlaczego się nie przywitałeś??
-
19:56
Nie chciałem ci przeszkadzać. Byłaś ze swoją rodziną... i jakimś przystojnym kolesiem.
-
19:56
To był Harry! Haha
-
19:57
Oh. Nie poznałem go. Gdzie on teraz jest?
-
19:57
Siedzi naprzeciw mnie. Moi rodzice są pochłonięci rozmową, więc zajęliśmy się sobą. Oboje jesteśmy na telefonach.
-
19:58
To by wyjaśniało, dlaczego ze mną piszesz. To niegrzeczne siedzieć na telefonie przy stole. Pogadaj z Harry'm. x
-
19:58
Wolałabym umrzeć
-
19:58
Oh
-
19:59
Patrzę teraz na jego wyraz twarzy. Wygląda, jakby patrzył na zdjęcie martwego szczeniaczka.
-
19:59
Łapię. Słuchaj, muszę iść. Odezwę się jutro. Do widzenia.
-
Wzdycham, odpisując mu krótkie do widzenia i odkładam telefon. Wpatruję się pożądliwie w Harry'ego, podczas, gdy on ciągle gapi się w ten swój telefon, ale potem odkłada go i tworzy ze mną kontakt wzrokowy.
- Co? - ostrożnie pyta.
Zatrzymuję się, a potem kręcę głową. - Nic.
___________________________________________________________
W końcu coś nowego, hę? :p
20 komentarzy = nowy rozdział. :)